Coś wciąż na niego naciskało,
więc nie miał drogi ucieczki. Ostrożnie wszedł do środka i wówczas drzwi powoli
zaczęły się zamykać, niemiłosiernie przy tym skrzypiąc. Syriusz odruchowo
obejrzał się przez ramię. Czuł się dziwnie. Nie, na pewno się nie bał. Przecież Syriusz Black niczego się nie boi,
przeszło mu przez myśl. To znaczy, z początku może był trochę przerażony…
Czemu coś przywiodło go do tej komnaty? Czemu
akurat jego?
Gryfon
ze zmarszczonym czołem postawił jeszcze kilka kroków i rozejrzał się. Pod
sufitem latały wciąż palące się świece, które zdawały się być jedynym źródłem
światła, ponieważ nie było tu żadnych okien. Pomieszczenie było niewielkie, ale
wystarczające, by pomieścić kilka zakurzonych skrzyń, stolik, cztery fotele i szpargały.
Syriusz
podszedł do stołu, a tumany kurzu wzbiły się w górę pod wpływem jego kroków.
Zainteresowała go pewna rzecz, która tam leżała. Jak się po chwili okazało,
było to przewrócone zdjęcie. Czarnowłosy przetarł kurz, który osiadł na
zarysowanym szkle i ujrzał trzy uśmiechające się dziewczyny: obejmowały się, a
każda z nich nosiła szatę z herbem innego domu. Po chwili jedna z uczennic,
blondynka z godłem Hufflepuffu, coś krzyknęła i momentalnie pojawiła się obok
nich brązowowłosa Gryfonka. Black ściągnął brwi, starając sobie przypomnieć,
czy one chodzą jeszcze do Hogwartu, jednak nie kojarzył żadnej. Spojrzał na tył
fotografii i stwierdził, że nic dziwnego, że ich nie znał, skoro uczennice
uczęszczały do magicznej szkoły pięćdziesiąt lat temu. Dostrzegł jeszcze ledwo
widoczny napis: ,,Bez względu na
wszystko”.
Z
mętlikiem w głowie, odłożył zdjęcie i podszedł do najbliżej stojącego kufra.
Kiedy mocował się z klamrą, dostrzegł na wieku wyryte inicjały H.L.R. Otworzył skrzynię i
niewyobrażalnie zdziwił się, widząc w niej kilka osobistych rzeczy i ubrania. Szybko
wstał i obejrzał pozostałe dwa kufry: każdy miał w środku odzież, a na wieku
inicjały. Było to dla niego bardzo dziwne, ponieważ skoro ktoś je tu zostawił,
a raczej musiał je mieć ze sobą, aby wrócić do domu, to coś zapewne się stało.
Rzucił okiem na zdjęcie i bez problemu domyślił się, iż była to tajemnicza
komnata dziewcząt. Pytanie tylko, dlaczego zostawiły kufry? I czemu były tu
tylko trzy walizki, skoro uczennic była czwórka?
Westchnął
i przeleciał wzrokiem różne, poniszczone pergaminy, pióra, zbite kałamarze i
przekrzywione obrazy. Uwagę skupił na niewielkiej pozłacanej szkatułce, która
jakby roztaczała wokół siebie aurę światła. Zainteresowany podszedł bliżej i
spróbował ją otworzyć, jednak była szczelnie zamknięta. Jak na złość nie miał
przy sobie różdżki.
Spoglądając
jeszcze raz na fotografię uczennic, doszedł do wniosku, że będzie musiał tu
wrócić z resztą Huncwotów. Może razem coś wykombinują, aby sprawdzić, co
znajduje się w środku tej intrygującej szkatułki, która wciąż przyciągała wzrok
Syriusza?
Bez
większego problemu wydostał się na korytarz. Otrzepał z kurzu i z mętlikiem w
głowie zerknął na stare drzwi kryjące tajemnicę. Po chwili, nagle przypominając
sobie o wzrastającym głodzie, rzucił się biegiem w kierunku gabinetu
McGonagall, aby odebrać różdżkę i pójść w końcu na obiad. Jakie było jego
zdziwienie, kiedy kilkanaście stóp przed jej komnatą natknął się na Jamesa
Pottera. Z powodu szybkości, jaką osiągnął nie był w stanie zahamować i wpadł
na przyjaciela, a kiedy upadli na podłogę, Black przygniótł ciałem okularnika.
-
Łapo, debilu – stęknął James – zabieraj ze mnie swój tłusty tyłek!
-
Wybacz, Rogaczu – powiedział, uwalniając przyjaciela od ciężaru swojego ciała.
– I sam jesteś grubą świnią – warknął, oburzony obelgą Gryfona.
Obaj
wstali, otrzepując się i posyłając sobie nikłe uśmieszki, typowe dla Huncwotów.
James poprawił okulary, które zsunęły się mu na czubek nosa, a następnie
obrzucił Syriusza uważnym spojrzeniem.
-
Gdzieś ty się podziewał, co? McGonagall twierdzi, że powinieneś zakończyć
szlaban ponad trzy godziny temu. Zgubiłeś się na schodach, czy jak?
-
Przecież na schodach nie da się zgubić – wytłumaczył Jamesowi jak dziecku. –
Czekaj… - zastygł, aby po chwili wybuchnąć. – Żartujesz sobie?! Jakie trzy
godziny?! Pokaż. – Złapał Potter za nadgarstek i spojrzał na zegarek. – Ale…
jak?
-
Łapo, przyznaj się, piłeś coś? – James uśmiechnął się rozbawiony, po czym
wyciągnął dłoń, w której dzierżył różdżkę Syriusza. – Trzymaj.
Łapa
z zamyśloną miną schował podany przedmiot do kieszeni spodni. Z tą komnatą, w
której się znalazł, z pewnością było coś nie tak. A to w mniemaniu Syriusza
oznaczało, że było to nad wyraz interesujące pomieszczenie i należało tam
zajrzeć jeszcze raz. W tej chwili był dumny z siebie, że odkrył nowe tajemnicze
miejsce. Na jego twarzy zagościł uśmiech satysfakcji.
-
Słuchaj, James, muszę ci coś powiedzieć, ale najpierw – odwrócił się na pięcie
i ruszył w miejsce, skąd przed kilkoma minutami przyszedł – coś ci pokażę.
Potter
ściągnął brwi, ale posłusznie podążył za przyjacielem. Zastanawiając się, co
też takiego Black ma mu do pokazania, nawet nie zauważył, kiedy Łapa gwałtownie
zatrzymał się, przez co po raz drugi tego dnia – wpadli na siebie. Syriusz
jednak nie zwrócił na to uwagi, zbyt zszokowany.
-
Eee, stary, to co chciałeś mi pokazać? – James poprawił okulary i stanął przed
tępo wpatrującym się w pustą ścianę Blackiem. – Syriuszu?
-
To niemożliwe – wymamrotał, podchodząc bliżej i dotykając zimnej, pustej ściany.
Po
chwili z całej siły zaczął w nią uderzać pięściami, a kiedy to nic nie dało,
kilka razy przeszedł wzdłuż niej.
-
Ale wiesz, że Pokój Życzeń jest… - Okularnik zamilkł, kiedy przyjaciel rzucił
mu mordercze spojrzenie.
-
Jeszcze pięć minut temu tutaj był korytarz! – powiedział poirytowany
arystokrata. – Wracałem sobie ze szlabanu i nagle coś zaczęło mnie popychać w
ten korytarz, a tam były takie stare drzwi i wtedy tam wszedłem, a tam były
jakieś zdjęcia, kufry, ogólnie wiele niepotrzebnych rzeczy… - Przejechał dłonią
po ścianie. – Ja nie zmyślam, serio. Musisz mi uwierzyć.
-
Wierzę ci, Łapo. Ale tu nic nie ma… jesteś pewny, że…
-
Pokaż, co ukrywasz - powiedział Syriusz, stukając różdżką w mur.
-
… nie potrzeba tu żadnego zaklęcia – dokończył James, kiedy nic się nie stało.
-
Byłem w pełni świadomy – upierał się Gryfon i
sfrustrowany spojrzał na Jamesa.
-
Wiem, Łapo. Chodź do Wieży, a później wrócimy tu z Lunatykiem.
Syriusz
chcąc nie chcąc powlókł się za przyjacielem, kompletnie zapominając o głodzie. W
miarę, jak się oddalali, Black zaczął wierzyć, że rzeczywiście coś mu się w
głowie pomieszało. Spuścił głowę i smukłymi palcami przeczesał włosy. Wpatrzył
się w podłogę, zastanawiając się nad tym, co zaszło trzy godziny temu, kiedy
coś zaciągnęło go do tamtej komnaty. Może ktoś po prostu robił sobie z niego
żarty? Zmarszczył czoło. Tak, to było
bardzo możliwe, pomyślał. Potter lubił czasem wywijać swoim przyjaciołom
takie głupie numery. Nie mógł się jednak nie powstrzymać, aby z ciekawością nie
obejrzeć się.
-
Dobra, Rogaczu, przyznaj się, że po prostu wywinąłeś mi jeden z tych twoich
głupich numerów – powiedział zrezygnowany Black, zrównując się z przyjacielem.
-
Co? – zdziwił się James, obrzucając Syriusza krótkim spojrzeniem.
-
No z tym korytarzem, komnatą, zdjęciami. To było jakieś złudzenie, prawda?
Pewno Lily pomogła ci znaleźć jakieś zaklęcie, albo Lunatyk? – ciągnął, nie
zważając na szczerze zaskoczonego Jamesa.
-
Łapo, mógłbyś łaskawie mi powiedzieć, o co ci chodzi? Jaki korytarz? Jakie
zdjęcia? – Zatrzymał się i zmarszczył czoło.
Black
także przystanął, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przyjrzał się uważnie
przyjacielowi i prychnął, wywracając oczami. Niemal zagotowało się w nim.
-
Przestań, James, to już nie jest śmieszne, jasne? Chodzi mi o ten korytarz, o
którym ci mówiłem kilka minut temu – warknął.
-
Eee, dobrze się czujesz? Nie mówiłeś mi o żadnym korytarzu.
-
Co?! Jak to nie? Wtedy jak mi powiedziałeś, że trzy godziny temu powinienem
zakończyć szlaban, ja opowiedziałem ci, jak coś zaprowadziło mnie do pewnej
komnaty.
-
Nie, nic mi takiego nie mówiłeś. Przysięgam ci, Syriuszu! – próbował przekonać
swojego przyjaciela okularnik.
Syriusz
przełknął głośno ślinę i uważnie przyjrzał się twarzy Pottera. Wyglądał na
prawdziwie zdezorientowanego. Arystokrata zacisnął usta i szybkim krokiem
ruszył w stronę Wieży Gryffindoru. Musiał porozmawiać z Remusem. Był pewny, że
tylko on będzie z nim całkowicie szczery.
Kiedy
tylko znalazł się w pokoju wspólnym, nie miał większego problemu z
odnalezieniem Lupina. Wilkołak siedział na fotelu niedaleko okna, martwym
wzrokiem wpatrując się w rozłożoną gazetę. Kiedy z Jamesem do niego podeszli i
zajęli miejsca naprzeciwko niego, zauważyli sińce pod oczami i bladą cerę, a blizny
były jeszcze bardziej widoczne. Jednak mimo zmęczenia i zdenerwowania wiążącego
się z pełnią, Remus uśmiechnął się szczerze do przyjaciół.
-
A wy, co macie takie miny? – spytał, marszcząc czoło.
-
Czy mógłbyś mi, tylko szczerze, odpowiedzieć na pewne pytanie? – odezwał się
Syriusz i nie czekając na potwierdzenie, zapytał: - Czy wy sobie robicie ze
mnie jaja?
Zdziwiony
Lunatyk spojrzał na Jamesa, ten jednak wzruszył ramionami i pokręcił głową,
pokazując tym, że także nie rozumie, o co chodzi przyjacielowi.
-
Mógłbyś sprostować wypowiedź? – poprosił Remus, składając gazetę.
Black
wywrócił oczami i tonem lekko zabarwionym irytacją, opowiedział wilkołakowi
całą historię o komnacie, dodając do tego sytuację, kiedy spotkał Jamesa.
Uśmiech Lupina zbladł, kiedy Syriusz skończył mówić. Wpatrzył się w coś ponad
ramieniem Pottera, intensywnie myśląc. Zignorował zniecierpliwionego Syriusza,
który walił nogą o fotel.
-
Zakładając, że jeszcze chyba nigdy nie widziałem cię tak poważnego, wygląda na
to, że mówisz prawdę, Syriuszu. Co oznacza, że ta komnata jest taka ważna, że
ktoś nie chce, aby inni o niej wiedzieli. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego coś
cię tam zaprowadziło? – Remus zmarszczył czoło i posłał Łapie pytające
spojrzenie. – Mógłbyś poszukać czegoś w bibliotece, prawdopodobnie nawet w
Dziale Ksiąg Zakazanych… Najwidoczniej sam, bo jeśli James zapomniał, to i ja
zapomnę.
Syriusz
otworzył buzię, zaskoczony. Po chwili gwałtownie wstał i zaczął przechadzać się
w tą i z powrotem, wodząc po podłodze i twarzach przyjaciół. Niechętnie musiał
przyznać Remusowi rację. Za kilka sekund obaj znowu zapomną o tym wszystkim, a
on… będzie musiał im to co chwila powtarzać? Nie podobało mu się to. W tym
momencie także stwierdził, że z tą tajemniczą komnatą naprawdę było coś nie
tak, a jemu już przeszła ochota na wracanie tam. Co to za zabawa rozwiązywać
najwyraźniej zawiłą zagadkę bez przyjaciół? Zawsze wszystko robili razem, a
teraz to miało się zmienić?
A
może po prostu zostawi to i być może za jakiś czas i on zapomni? Zatrzymał się
i uśmiechnął lekko.
-
Okej. Wiecie co? Mam gdzieś tę komnatę, nie mam zamiaru marnować czasu w
bibliotece – powiedział do kumpli, którzy podnieśli głowy znad otwartej gazety
i spojrzeli na niego jak na idiotę.
-
Łapo, o jaką komnatę ci chodzi? – spytał zaskoczony Remus.
Syriusz
przejechał dłonią po twarzy.
-
Skleroza nie boli – burknął pod nosem. – Przesłyszeliście się, idę coś zjeść.
*
Kiedy
zasapany Syriusz wybiegł na błonia jednym z tajemnych korytarzy, prawie dostał
zawału. Ciężko oddychając, oparł się o mur i ze wściekłością spojrzał na
Petera, który kilka sekund wcześniej niespodziewanie wyskoczył przed Blacka.
Łapa przeniósł spojrzenie na Jamesa, który wyłonił się z mroku, zaciskając
usta.
-
Nabawiłeś się Alzheimera od tej całej Amandy, zanim z nią zerwałeś? – warknął
Potter, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Peter
i Syriusz zerknęli na siebie zdezorientowani, a następnie spojrzeli na
przyjaciela jakby pierwszy raz w życiu go ujrzeli.
-
Co ty bredzisz? – spytał w końcu Peter, marszcząc czoło.
-
Widzisz! Było trzeba słuchać wiewiórki, kiedy mówiła ci, żebyś lepiej nie
trenował w deszcz. Biedaczek teraz gorączki się nabawił i plecie trzy po trzy.
– Westchnął Łapa i pokręcił głową z dezaprobatą. Uśmiechnął się łobuzersko,
kiedy James rzucił mu rozzłoszczone spojrzenie.
Potter
przeniósł wzrok na ciemne niebo zasłane migocącymi gwiazdami. W jego
orzechowych oczach pojawiło się odbicie księżyca, który powoli wyłaniał się zza
obłoczka. Jego przyjaciele także tam zerknęli i nagle jakby porozumieli się
mentalnie, równocześnie zaczęli skradać się wzdłuż muru. Cisza pomiędzy nimi
została przerwana równie szybko jak zapadła.
-
Kilka tygodni w porozumieniu z Lily i twój umysł z każdym kolejnym dniem wznosi
się na wyżyny, przekracza granice…
-
Za to ty wciąż pozostajesz na poziomie damskich tyłków – mruknął James, na co
Peter parsknął cichym śmiechem.
-
Wypraszam sobie! Jeszcze raz obrazisz mnie w taki sposób, a obiecuję ci, że
sprowadzę wasze dzieci i wnuki na drogę zła. Jeszcze zobaczysz, jakim będę
zajebistym wujkiem – oświadczył dobitnie urażony Syriusz, po czym, nie czekając
na odpowiedź przyjaciela, zamienił się w czarnego psa i pobiegł w stronę
Bijącej Wierzby.
Zatrzymał
się gwałtownie i przebierając łapami, niecierpliwie czekał, aż zjawi się Peter
w postaci szczura i unieruchomi drzewo. Dosłownie pół minuty później, kątem oka
zarejestrował coś małego, a po chwili postawny jeleń wbiegł do tunelu
prowadzącego do Wrzeszczącej Chaty. Black ruszył zanim, wciąż dziwiąc się,
jakim cudem Rogacz mieści się w przejściu.
W
miarę jak się zbliżali, słyszeli coraz głośniejsze krzyki i jęki przyjaciela.
Łapa zawarczał cicho, po czym zaraz za Jamesem wdrapał się do chaty. Przebiegli
wąski, ciemny korytarz, w którym unosił się zapach stęchlizny, i wbiegli do
pokoju oświetlonego światłem księżyca. Pomieszczenie nie było duże, ściany były
podrapane, gdzie nie gdzie były wielkie dziury, a po podłodze walały się części
zniszczonych przez Lupina mebli. Pośrodku tego wszystkiego znajdował się
wilkołak, który cicho skamląc, podnosił się. Huncwoci znieruchomieli i w
napięciu przyglądali się przyjacielowi.
Remus
przez dłuższą chwilę kulił się i ciężko dyszał. W pewnym momencie zamachnął łapą
i odrzucił kilka desek, następnie odchylił się i zawył. Peter zapiszczał cicho
i schował się za Łapą, kiedy Lupin zaczął obwąchiwać podłogę. Syriusz w duchu
odetchnął z ulgą, widząc, że Lunatyk był dużo mniej agresywny niż podczas
ostatniej pełni. Usiadł więc i zaczął obserwować przyjaciela, który łaził po
pokoju, kłapiąc pyskiem.
Nagle
wyprostował się i rozejrzał dookoła, obnażając zęby. Nim Huncwoci zdążyli się
zorientować, co zaszło, wilkołak był już poza Wrzeszczącą Chatą. Syriusz
otrząsnął się pierwszy, wybiegając tuż za Remusem, który wyjąc, zmierzał w głąb
Zakazanego Lasu. Black tuż za sobą słyszał tupot kopyt Rogacza, który szybko go
wyprzedził, z Peterem na grzbiecie. Przyspieszył, zastanawiając się, co wyczuł
wilkołak. Po chwili pomyślał, że dowie się prawdopodobnie szybciej niż się tego
spodziewał, ponieważ zatrzymali się pośród największego gąszczu. Syriusz rzucił
Jamesowi krótkie spojrzenie, po czym rozejrzał się.
Coś
mignęło mu za drzewem, więc zakradł się tam, kątem oka widząc, że jego
przyjaciele patrzyli się w zupełnie przeciwną stronę. Znieruchomiał, zauważając
przezroczystą postać unoszącą się kilka stóp nad ziemią. Z dużego rozcięcia na
szyi obficie sączyła się intensywnie czerwona krew, która płynęła po szkolnej
szacie z godłem Hufflepuffu i skapywała z rąbka spódnicy, niknąc w ciemności. Rozcięte
wargi rozwarły się, a z gardła wydostał się cichy jęk. Dostrzegł liczne
zadrapania na policzkach oraz lśniące krople krwi pokrywające rozczochrane blond
włosy. Jednak najbardziej przeraziły go zielone oczy. Puste, martwe.
Wiedział,
kim ona była i to sprawiło, że zadrżał ze strachu. Poczuł, jak żołądek zaciska
się z przejęcia, szoku. Spoglądając na jej twarz, nieświadomie zaczął
zastanawiać się, co zaszło pięćdziesiąt lat temu w Hogwarcie? W głowie pojawiła
się myśl, że powinien wrócić do komnaty, musiał się dowiedzieć… ale uparcie
starał się zepchnąć ten pomysł do najciemniejszych zakątków jego umysłu.
Lecz
wtedy odezwała się ona. Słabym, drżącym i chrapliwym głosem.
-
Pomóż mi, Syriuszu.
_________
Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale pomyliły mi się daty i do dzisiejszego wieczora byłam święcie przekonana, że rozdział miałam dodać 26 a nie 23 xD. No cóż, skleroza nie boli.
Lubię ten rozdział, ale nie z powodu tekstu, a tego, że już od następnego rozdziału zacznie się cała zabawa ^^.
Jeśli ktoś jest ciekawy następnego rozdziału, tradycyjnie zapraszam do zakładki Prorok Codzienny.
Pozdrawiam i życzę miłej nocy :).
O kurczę! Naprawdę świetny był ten rozdział :). Jestem pod wrażeniem tego pomysłu z komnatą, czuję, że kryje się za tym coś więcej... Och, jak ja uwielbiam takie motywy zagadek sprzed lat! Zastanawiam się, co to były za dziewczyny i czy ta zjawa w lesie to była jedna z nich? Dlaczego tak nagle się pojawiła?
OdpowiedzUsuńWgl zastanawia mnie też to, czemu ta komnata znika, i w ogóle dlaczego jak Syriusz opowiadał o niej przyjaciołom, to oni zaraz o tym zapominali. To jakiś element jej magii? Coś jak pokój życzeń, ale zupełnie inne. I jestem ciekawa, czy Łapa znowu tam kiedyś trafi, i czy odkryje, co to za sprawa z tymi dziewczynami i w ogóle? Zapowiada się dość mrocznie. A ja lubię, kiedy jest mrocznie i tajemniczo.
Na początku tej sceny z zakrwawioną dziewczyną myślałam, że to może Remus zaatakował jakąś uczennicę spacerującą po lesie, ale myślę, że to nie to. Naprawdę skłoniłaś mnie do zastanawiania się. Bardzo, bardzo ciekawy pomysł z dużym potencjałem. Mam tylko nadzieję, że nie stracisz weny i zapału, bo chciałabym poznać rozwiązanie :). A skoro zapowiadasz, że od kolejnego rozdziału zacznie się cała zabawa... Ciekawi mnie, co w takim razie tam wymyślisz.
ps. U mnie nowość na Evelyn, ale nie działają powiadomienia :(.
No cóż, cieszę się, że lubisz takie klimaty, ponieważ w tym opowiadaniu będzie dość mrocznie, zważając na wątek, jaki obrałam ^^.
UsuńO nie, nie sądzę, abym straciła. Za bardzo napaliłam się na tę historię i aż się palę do pisania kolejnych rozdziałów :).
Poza tym, nie mam zamiaru niczego zdradzać. Sama uwielbiam takie zawiłe zagadki, więc nie mam zamiaru psuć nikomu zabawy...
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :).
Rozdział jest przedni, muszę przyznać. Strasznie mi się spodobał wątek z komnatą! Czuję, że będzie się działo. Oj, będzie - ja to czuję w kościach. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jaki masz pomysł na wątek komnaty. MAm nadzieję, że będzie pokręcony, bo wiesz... Komnata tajemnic to nie przelewki. :P
Gdy dobrnęłam do sceny z zakrwawioną dziewczynką, aż musiałam na moment przerwać czytanie, by rozjaśnić umysł. Ja widzę dwie opcje: albo to faktycznie Remus w wilkołaczym szale zrobił jej krzywdę, albo morderca(może Riddle?) grasuje po szkole.
Robi się gorąco xDD
No cóż, mnie się bardzo podobało. Masz potencjał i mam nadzieję, że się on nie zmarnuje. :)
Pozdrawiam, Literacka N.
[upadli-aniolowie]
Świetny rozdział. Bardzo podoba mi się pomysł z komnatą. Ciekawe, co stało się z tymi dziewczynami. Ciekawa sprawa. No i James i Remus, którzy niemal od razu zapomnieli o tym, co im powiedział.
OdpowiedzUsuńPotem ta dziewczyna w lesie. Na początku pomyślałam sobie, że Remus ją zabił. Potem przypomniało mi się, że jedna z dziewczyn na tym zdjęciu była blondynką. Może to właśnie ona? Ciekawe, kto ją zabił? No i skąd znała imię Syriusza?
Podoba mi się ta cała tajemnica i już nie mogę doczkac się kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam i życzę weny. ;)
Cześć. Na bloga trafiłam przez Rejestr, a więc jednak potwierdzone zostało to, iż jest on potrzebny w blogsferze. Gdyby nie on, być może nigdy nie poznałabym tej wciągającej historii!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, muszę przyznać, iż jestem totalnie zmieciona szablonem. Wiem, że może to wydać się powierzchowne, jednak rzadko kiedy zaglądam na bloga, jeśli szata graficzna, a właściwie jej brak (np. w przypadku zdjęcia z google grafiki), daje sporo do zrozumienia. Tutaj jednak było inaczej i nie mogę się napatrzeć! ;)
Sam pomysł z komnatą był moim zdaniem bardzo dobry. Ciekawy, oryginalny i nietuzinkowy. Uwielbiam wszelkiego typu zagadki i tajemnice, dlatego bardzo się cieszę, iż spotkałam na swojej drodze twoje opowiadanie. Jestem najprawdziwiej oczarowana, dawno nie czytałam czegoś, co by mnie wciągnęło i zainteresowało, na szczęście z ratunkiem pojawiłaś się ty.
Podoba mi się wątek zabójstw i tych wszystkich intryg, uwielbiam takie sytuacje, a nie tylko sam romans, jak to czasem się zdaża w ff potterowskim.
Dodałam do obserwowanych i bądź pewna, że przeczytam następny rozdział.
ps W wolnej chwili bardzo serdecznie zapraszam na http://pojmane-twarze.blogspot.com/ , dopiero zaczynam :)
Nie martw się, jestem pewna, że wielu bloggerów robi tak samo jak Ty... w tym, przyznam szczerze, że i ja :). Ale co na to poradzić, skoro wszyscy jesteśmy wzrokowcami, choć niektórzy niechętnie się do tego przyznają ;p.
UsuńNo cóż, romansu jako takiego, a już zwłaszcza pomiędzy głównymi bohaterami nie będzie. Przynajmniej na razie, ponieważ mam zamiar skupić się na tej całej zagadce, które jest jeszcze bardziej zawiła niż na to wygląda :D.
Dziękuję za komentarz. Ja także zaraz wpadnę na Twojego bloga :).
Przepraszam że komentuje rozdział dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńKilka dni urlopu i tyle zaległości.
Aż jestem zaskoczona, że pojawiło się tyle rozdziałów do przeczytania.
Zaintrygowałaś mnie pomysłem z KOmnatą.
Co to właściwie za miejsce i czy Syriusz odkryje jej sekret?
Na razie muszę przyznać że coraz bardziej intrygujesz i nie wiem co będzie dalej.
Ten fragment na końcu mną wstrząsnął.
Mam pewne podejrzenia, ale obym się myliła.
Naprawdę bardzo bym tego chciała.
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam serdecznie.
Uwielbiam tą piosenkę!
OdpowiedzUsuńHmm z każdym kolejnym rozdziałem dodajesz nowe zagadki, a nie uchylasz nawet rąbka tajemnicy, co jest wkurzające trochę. Rozdział jak zwykle tajemniczy i trzymający w napięciu.
Mam nadzieję, że Syriusz odkryje sekret komnaty i tym samym nic mu się nie stanie.
Pozdrawiam!