piątek, 26 lipca 2013

3. Tajemnicza komnata



          Coś wciąż na niego naciskało, więc nie miał drogi ucieczki. Ostrożnie wszedł do środka i wówczas drzwi powoli zaczęły się zamykać, niemiłosiernie przy tym skrzypiąc. Syriusz odruchowo obejrzał się przez ramię. Czuł się dziwnie. Nie, na pewno się nie bał. Przecież Syriusz Black niczego się nie boi, przeszło mu przez myśl. To znaczy, z początku może był trochę przerażony…
Czemu coś przywiodło go do tej komnaty? Czemu akurat jego?
          Gryfon ze zmarszczonym czołem postawił jeszcze kilka kroków i rozejrzał się. Pod sufitem latały wciąż palące się świece, które zdawały się być jedynym źródłem światła, ponieważ nie było tu żadnych okien. Pomieszczenie było niewielkie, ale wystarczające, by pomieścić kilka zakurzonych skrzyń, stolik, cztery fotele i szpargały.
               Syriusz podszedł do stołu, a tumany kurzu wzbiły się w górę pod wpływem jego kroków. Zainteresowała go pewna rzecz, która tam leżała. Jak się po chwili okazało, było to przewrócone zdjęcie. Czarnowłosy przetarł kurz, który osiadł na zarysowanym szkle i ujrzał trzy uśmiechające się dziewczyny: obejmowały się, a każda z nich nosiła szatę z herbem innego domu. Po chwili jedna z uczennic, blondynka z godłem Hufflepuffu, coś krzyknęła i momentalnie pojawiła się obok nich brązowowłosa Gryfonka. Black ściągnął brwi, starając sobie przypomnieć, czy one chodzą jeszcze do Hogwartu, jednak nie kojarzył żadnej. Spojrzał na tył fotografii i stwierdził, że nic dziwnego, że ich nie znał, skoro uczennice uczęszczały do magicznej szkoły pięćdziesiąt lat temu. Dostrzegł jeszcze ledwo widoczny napis: ,,Bez względu na wszystko”.
               Z mętlikiem w głowie, odłożył zdjęcie i podszedł do najbliżej stojącego kufra. Kiedy mocował się z klamrą, dostrzegł na wieku wyryte inicjały H.L.R. Otworzył skrzynię i niewyobrażalnie zdziwił się, widząc w niej kilka osobistych rzeczy i ubrania. Szybko wstał i obejrzał pozostałe dwa kufry: każdy miał w środku odzież, a na wieku inicjały. Było to dla niego bardzo dziwne, ponieważ skoro ktoś je tu zostawił, a raczej musiał je mieć ze sobą, aby wrócić do domu, to coś zapewne się stało. Rzucił okiem na zdjęcie i bez problemu domyślił się, iż była to tajemnicza komnata dziewcząt. Pytanie tylko, dlaczego zostawiły kufry? I czemu były tu tylko trzy walizki, skoro uczennic była czwórka?
               Westchnął i przeleciał wzrokiem różne, poniszczone pergaminy, pióra, zbite kałamarze i przekrzywione obrazy. Uwagę skupił na niewielkiej pozłacanej szkatułce, która jakby roztaczała wokół siebie aurę światła. Zainteresowany podszedł bliżej i spróbował ją otworzyć, jednak była szczelnie zamknięta. Jak na złość nie miał przy sobie różdżki.
               Spoglądając jeszcze raz na fotografię uczennic, doszedł do wniosku, że będzie musiał tu wrócić z resztą Huncwotów. Może razem coś wykombinują, aby sprawdzić, co znajduje się w środku tej intrygującej szkatułki, która wciąż przyciągała wzrok Syriusza?
               Bez większego problemu wydostał się na korytarz. Otrzepał z kurzu i z mętlikiem w głowie zerknął na stare drzwi kryjące tajemnicę. Po chwili, nagle przypominając sobie o wzrastającym głodzie, rzucił się biegiem w kierunku gabinetu McGonagall, aby odebrać różdżkę i pójść w końcu na obiad. Jakie było jego zdziwienie, kiedy kilkanaście stóp przed jej komnatą natknął się na Jamesa Pottera. Z powodu szybkości, jaką osiągnął nie był w stanie zahamować i wpadł na przyjaciela, a kiedy upadli na podłogę, Black przygniótł ciałem okularnika.
               - Łapo, debilu – stęknął James – zabieraj ze mnie swój tłusty tyłek!
               - Wybacz, Rogaczu – powiedział, uwalniając przyjaciela od ciężaru swojego ciała. – I sam jesteś grubą świnią – warknął, oburzony obelgą Gryfona.  
               Obaj wstali, otrzepując się i posyłając sobie nikłe uśmieszki, typowe dla Huncwotów. James poprawił okulary, które zsunęły się mu na czubek nosa, a następnie obrzucił Syriusza uważnym spojrzeniem.
               - Gdzieś ty się podziewał, co? McGonagall twierdzi, że powinieneś zakończyć szlaban ponad trzy godziny temu. Zgubiłeś się na schodach, czy jak?
               - Przecież na schodach nie da się zgubić – wytłumaczył Jamesowi jak dziecku. – Czekaj… - zastygł, aby po chwili wybuchnąć. – Żartujesz sobie?! Jakie trzy godziny?! Pokaż. – Złapał Potter za nadgarstek i spojrzał na zegarek. – Ale… jak?
               - Łapo, przyznaj się, piłeś coś? – James uśmiechnął się rozbawiony, po czym wyciągnął dłoń, w której dzierżył różdżkę Syriusza. – Trzymaj.
               Łapa z zamyśloną miną schował podany przedmiot do kieszeni spodni. Z tą komnatą, w której się znalazł, z pewnością było coś nie tak. A to w mniemaniu Syriusza oznaczało, że było to nad wyraz interesujące pomieszczenie i należało tam zajrzeć jeszcze raz. W tej chwili był dumny z siebie, że odkrył nowe tajemnicze miejsce. Na jego twarzy zagościł uśmiech satysfakcji.
               - Słuchaj, James, muszę ci coś powiedzieć, ale najpierw – odwrócił się na pięcie i ruszył w miejsce, skąd przed kilkoma minutami przyszedł – coś ci pokażę.
               Potter ściągnął brwi, ale posłusznie podążył za przyjacielem. Zastanawiając się, co też takiego Black ma mu do pokazania, nawet nie zauważył, kiedy Łapa gwałtownie zatrzymał się, przez co po raz drugi tego dnia – wpadli na siebie. Syriusz jednak nie zwrócił na to uwagi, zbyt zszokowany.
               - Eee, stary, to co chciałeś mi pokazać? – James poprawił okulary i stanął przed tępo wpatrującym się w pustą ścianę Blackiem. – Syriuszu?
               - To niemożliwe – wymamrotał, podchodząc bliżej i dotykając zimnej, pustej ściany.
               Po chwili z całej siły zaczął w nią uderzać pięściami, a kiedy to nic nie dało, kilka razy przeszedł wzdłuż niej.
               - Ale wiesz, że Pokój Życzeń jest… - Okularnik zamilkł, kiedy przyjaciel rzucił mu mordercze spojrzenie.
               - Jeszcze pięć minut temu tutaj był korytarz! – powiedział poirytowany arystokrata. – Wracałem sobie ze szlabanu i nagle coś zaczęło mnie popychać w ten korytarz, a tam były takie stare drzwi i wtedy tam wszedłem, a tam były jakieś zdjęcia, kufry, ogólnie wiele niepotrzebnych rzeczy… - Przejechał dłonią po ścianie. – Ja nie zmyślam, serio. Musisz mi uwierzyć.
               - Wierzę ci, Łapo. Ale tu nic nie ma… jesteś pewny, że…
               - Pokaż, co ukrywasz  - powiedział Syriusz, stukając różdżką w mur.
               - … nie potrzeba tu żadnego zaklęcia – dokończył James, kiedy nic się nie stało.
               - Byłem w pełni świadomy – upierał się Gryfon i  sfrustrowany spojrzał na Jamesa.
               - Wiem, Łapo. Chodź do Wieży, a później wrócimy tu z Lunatykiem.
               Syriusz chcąc nie chcąc powlókł się za przyjacielem, kompletnie zapominając o głodzie. W miarę, jak się oddalali, Black zaczął wierzyć, że rzeczywiście coś mu się w głowie pomieszało. Spuścił głowę i smukłymi palcami przeczesał włosy. Wpatrzył się w podłogę, zastanawiając się nad tym, co zaszło trzy godziny temu, kiedy coś zaciągnęło go do tamtej komnaty. Może ktoś po prostu robił sobie z niego żarty? Zmarszczył czoło. Tak, to było bardzo możliwe, pomyślał. Potter lubił czasem wywijać swoim przyjaciołom takie głupie numery. Nie mógł się jednak nie powstrzymać, aby z ciekawością nie obejrzeć się.
               - Dobra, Rogaczu, przyznaj się, że po prostu wywinąłeś mi jeden z tych twoich głupich numerów – powiedział zrezygnowany Black, zrównując się z przyjacielem.
               - Co? – zdziwił się James, obrzucając Syriusza krótkim spojrzeniem.
               - No z tym korytarzem, komnatą, zdjęciami. To było jakieś złudzenie, prawda? Pewno Lily pomogła ci znaleźć jakieś zaklęcie, albo Lunatyk? – ciągnął, nie zważając na szczerze zaskoczonego Jamesa.
               - Łapo, mógłbyś łaskawie mi powiedzieć, o co ci chodzi? Jaki korytarz? Jakie zdjęcia? – Zatrzymał się i zmarszczył czoło.
               Black także przystanął, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przyjrzał się uważnie przyjacielowi i prychnął, wywracając oczami. Niemal zagotowało się w nim.
               - Przestań, James, to już nie jest śmieszne, jasne? Chodzi mi o ten korytarz, o którym ci mówiłem kilka minut temu – warknął.
               - Eee, dobrze się czujesz? Nie mówiłeś mi o żadnym korytarzu.
               - Co?! Jak to nie? Wtedy jak mi powiedziałeś, że trzy godziny temu powinienem zakończyć szlaban, ja opowiedziałem ci, jak coś zaprowadziło mnie do pewnej komnaty.
               - Nie, nic mi takiego nie mówiłeś. Przysięgam ci, Syriuszu! – próbował przekonać swojego przyjaciela okularnik.
               Syriusz przełknął głośno ślinę i uważnie przyjrzał się twarzy Pottera. Wyglądał na prawdziwie zdezorientowanego. Arystokrata zacisnął usta i szybkim krokiem ruszył w stronę Wieży Gryffindoru. Musiał porozmawiać z Remusem. Był pewny, że tylko on będzie z nim całkowicie szczery.
               Kiedy tylko znalazł się w pokoju wspólnym, nie miał większego problemu z odnalezieniem Lupina. Wilkołak siedział na fotelu niedaleko okna, martwym wzrokiem wpatrując się w rozłożoną gazetę. Kiedy z Jamesem do niego podeszli i zajęli miejsca naprzeciwko niego, zauważyli sińce pod oczami i bladą cerę, a blizny były jeszcze bardziej widoczne. Jednak mimo zmęczenia i zdenerwowania wiążącego się z pełnią, Remus uśmiechnął się szczerze do przyjaciół.
               - A wy, co macie takie miny? – spytał, marszcząc czoło.
               - Czy mógłbyś mi, tylko szczerze, odpowiedzieć na pewne pytanie? – odezwał się Syriusz i nie czekając na potwierdzenie, zapytał: - Czy wy sobie robicie ze mnie jaja?
               Zdziwiony Lunatyk spojrzał na Jamesa, ten jednak wzruszył ramionami i pokręcił głową, pokazując tym, że także nie rozumie, o co chodzi przyjacielowi.
               - Mógłbyś sprostować wypowiedź? – poprosił Remus, składając gazetę.
               Black wywrócił oczami i tonem lekko zabarwionym irytacją, opowiedział wilkołakowi całą historię o komnacie, dodając do tego sytuację, kiedy spotkał Jamesa. Uśmiech Lupina zbladł, kiedy Syriusz skończył mówić. Wpatrzył się w coś ponad ramieniem Pottera, intensywnie myśląc. Zignorował zniecierpliwionego Syriusza, który walił nogą o fotel.
               - Zakładając, że jeszcze chyba nigdy nie widziałem cię tak poważnego, wygląda na to, że mówisz prawdę, Syriuszu. Co oznacza, że ta komnata jest taka ważna, że ktoś nie chce, aby inni o niej wiedzieli. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego coś cię tam zaprowadziło? – Remus zmarszczył czoło i posłał Łapie pytające spojrzenie. – Mógłbyś poszukać czegoś w bibliotece, prawdopodobnie nawet w Dziale Ksiąg Zakazanych… Najwidoczniej sam, bo jeśli James zapomniał, to i ja zapomnę.
               Syriusz otworzył buzię, zaskoczony. Po chwili gwałtownie wstał i zaczął przechadzać się w tą i z powrotem, wodząc po podłodze i twarzach przyjaciół. Niechętnie musiał przyznać Remusowi rację. Za kilka sekund obaj znowu zapomną o tym wszystkim, a on… będzie musiał im to co chwila powtarzać? Nie podobało mu się to. W tym momencie także stwierdził, że z tą tajemniczą komnatą naprawdę było coś nie tak, a jemu już przeszła ochota na wracanie tam. Co to za zabawa rozwiązywać najwyraźniej zawiłą zagadkę bez przyjaciół? Zawsze wszystko robili razem, a teraz to miało się zmienić?
               A może po prostu zostawi to i być może za jakiś czas i on zapomni? Zatrzymał się i uśmiechnął lekko.
               - Okej. Wiecie co? Mam gdzieś tę komnatę, nie mam zamiaru marnować czasu w bibliotece – powiedział do kumpli, którzy podnieśli głowy znad otwartej gazety i spojrzeli na niego jak na idiotę.
               - Łapo, o jaką komnatę ci chodzi? – spytał zaskoczony Remus.
               Syriusz przejechał dłonią po twarzy.
               - Skleroza nie boli – burknął pod nosem. – Przesłyszeliście się, idę coś zjeść.
*
               Kiedy zasapany Syriusz wybiegł na błonia jednym z tajemnych korytarzy, prawie dostał zawału. Ciężko oddychając, oparł się o mur i ze wściekłością spojrzał na Petera, który kilka sekund wcześniej niespodziewanie wyskoczył przed Blacka. Łapa przeniósł spojrzenie na Jamesa, który wyłonił się z mroku, zaciskając usta.
               - Nabawiłeś się Alzheimera od tej całej Amandy, zanim z nią zerwałeś? – warknął Potter, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
               Peter i Syriusz zerknęli na siebie zdezorientowani, a następnie spojrzeli na przyjaciela jakby pierwszy raz w życiu go ujrzeli.
               - Co ty bredzisz? – spytał w końcu Peter, marszcząc czoło.
               - Widzisz! Było trzeba słuchać wiewiórki, kiedy mówiła ci, żebyś lepiej nie trenował w deszcz. Biedaczek teraz gorączki się nabawił i plecie trzy po trzy. – Westchnął Łapa i pokręcił głową z dezaprobatą. Uśmiechnął się łobuzersko, kiedy James rzucił mu rozzłoszczone spojrzenie.
               Potter przeniósł wzrok na ciemne niebo zasłane migocącymi gwiazdami. W jego orzechowych oczach pojawiło się odbicie księżyca, który powoli wyłaniał się zza obłoczka. Jego przyjaciele także tam zerknęli i nagle jakby porozumieli się mentalnie, równocześnie zaczęli skradać się wzdłuż muru. Cisza pomiędzy nimi została przerwana równie szybko jak zapadła.
               - Kilka tygodni w porozumieniu z Lily i twój umysł z każdym kolejnym dniem wznosi się na wyżyny, przekracza granice…
               - Za to ty wciąż pozostajesz na poziomie damskich tyłków – mruknął James, na co Peter parsknął cichym śmiechem.
               - Wypraszam sobie! Jeszcze raz obrazisz mnie w taki sposób, a obiecuję ci, że sprowadzę wasze dzieci i wnuki na drogę zła. Jeszcze zobaczysz, jakim będę zajebistym wujkiem – oświadczył dobitnie urażony Syriusz, po czym, nie czekając na odpowiedź przyjaciela, zamienił się w czarnego psa i pobiegł w stronę Bijącej Wierzby.
               Zatrzymał się gwałtownie i przebierając łapami, niecierpliwie czekał, aż zjawi się Peter w postaci szczura i unieruchomi drzewo. Dosłownie pół minuty później, kątem oka zarejestrował coś małego, a po chwili postawny jeleń wbiegł do tunelu prowadzącego do Wrzeszczącej Chaty. Black ruszył zanim, wciąż dziwiąc się, jakim cudem Rogacz mieści się w przejściu.
               W miarę jak się zbliżali, słyszeli coraz głośniejsze krzyki i jęki przyjaciela. Łapa zawarczał cicho, po czym zaraz za Jamesem wdrapał się do chaty. Przebiegli wąski, ciemny korytarz, w którym unosił się zapach stęchlizny, i wbiegli do pokoju oświetlonego światłem księżyca. Pomieszczenie nie było duże, ściany były podrapane, gdzie nie gdzie były wielkie dziury, a po podłodze walały się części zniszczonych przez Lupina mebli. Pośrodku tego wszystkiego znajdował się wilkołak, który cicho skamląc, podnosił się. Huncwoci znieruchomieli i w napięciu przyglądali się przyjacielowi.
               Remus przez dłuższą chwilę kulił się i ciężko dyszał. W pewnym momencie zamachnął łapą i odrzucił kilka desek, następnie odchylił się i zawył. Peter zapiszczał cicho i schował się za Łapą, kiedy Lupin zaczął obwąchiwać podłogę. Syriusz w duchu odetchnął z ulgą, widząc, że Lunatyk był dużo mniej agresywny niż podczas ostatniej pełni. Usiadł więc i zaczął obserwować przyjaciela, który łaził po pokoju, kłapiąc pyskiem.
               Nagle wyprostował się i rozejrzał dookoła, obnażając zęby. Nim Huncwoci zdążyli się zorientować, co zaszło, wilkołak był już poza Wrzeszczącą Chatą. Syriusz otrząsnął się pierwszy, wybiegając tuż za Remusem, który wyjąc, zmierzał w głąb Zakazanego Lasu. Black tuż za sobą słyszał tupot kopyt Rogacza, który szybko go wyprzedził, z Peterem na grzbiecie. Przyspieszył, zastanawiając się, co wyczuł wilkołak. Po chwili pomyślał, że dowie się prawdopodobnie szybciej niż się tego spodziewał, ponieważ zatrzymali się pośród największego gąszczu. Syriusz rzucił Jamesowi krótkie spojrzenie, po czym rozejrzał się.
               Coś mignęło mu za drzewem, więc zakradł się tam, kątem oka widząc, że jego przyjaciele patrzyli się w zupełnie przeciwną stronę. Znieruchomiał, zauważając przezroczystą postać unoszącą się kilka stóp nad ziemią. Z dużego rozcięcia na szyi obficie sączyła się intensywnie czerwona krew, która płynęła po szkolnej szacie z godłem Hufflepuffu i skapywała z rąbka spódnicy, niknąc w ciemności. Rozcięte wargi rozwarły się, a z gardła wydostał się cichy jęk. Dostrzegł liczne zadrapania na policzkach oraz lśniące krople krwi pokrywające rozczochrane blond włosy. Jednak najbardziej przeraziły go zielone oczy. Puste, martwe.
               Wiedział, kim ona była i to sprawiło, że zadrżał ze strachu. Poczuł, jak żołądek zaciska się z przejęcia, szoku. Spoglądając na jej twarz, nieświadomie zaczął zastanawiać się, co zaszło pięćdziesiąt lat temu w Hogwarcie? W głowie pojawiła się myśl, że powinien wrócić do komnaty, musiał się dowiedzieć… ale uparcie starał się zepchnąć ten pomysł do najciemniejszych zakątków jego umysłu.
               Lecz wtedy odezwała się ona. Słabym, drżącym i chrapliwym głosem.
               - Pomóż mi, Syriuszu. 

_________

Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale pomyliły mi się daty i do dzisiejszego wieczora byłam święcie przekonana, że rozdział miałam dodać 26 a nie 23 xD. No cóż, skleroza nie boli. 
Lubię ten rozdział, ale nie z powodu tekstu, a tego, że już od następnego rozdziału zacznie się cała zabawa ^^. 
Jeśli ktoś jest ciekawy następnego rozdziału, tradycyjnie zapraszam do zakładki Prorok Codzienny.
Pozdrawiam i życzę miłej nocy :).

8 komentarzy:

  1. O kurczę! Naprawdę świetny był ten rozdział :). Jestem pod wrażeniem tego pomysłu z komnatą, czuję, że kryje się za tym coś więcej... Och, jak ja uwielbiam takie motywy zagadek sprzed lat! Zastanawiam się, co to były za dziewczyny i czy ta zjawa w lesie to była jedna z nich? Dlaczego tak nagle się pojawiła?
    Wgl zastanawia mnie też to, czemu ta komnata znika, i w ogóle dlaczego jak Syriusz opowiadał o niej przyjaciołom, to oni zaraz o tym zapominali. To jakiś element jej magii? Coś jak pokój życzeń, ale zupełnie inne. I jestem ciekawa, czy Łapa znowu tam kiedyś trafi, i czy odkryje, co to za sprawa z tymi dziewczynami i w ogóle? Zapowiada się dość mrocznie. A ja lubię, kiedy jest mrocznie i tajemniczo.
    Na początku tej sceny z zakrwawioną dziewczyną myślałam, że to może Remus zaatakował jakąś uczennicę spacerującą po lesie, ale myślę, że to nie to. Naprawdę skłoniłaś mnie do zastanawiania się. Bardzo, bardzo ciekawy pomysł z dużym potencjałem. Mam tylko nadzieję, że nie stracisz weny i zapału, bo chciałabym poznać rozwiązanie :). A skoro zapowiadasz, że od kolejnego rozdziału zacznie się cała zabawa... Ciekawi mnie, co w takim razie tam wymyślisz.
    ps. U mnie nowość na Evelyn, ale nie działają powiadomienia :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, cieszę się, że lubisz takie klimaty, ponieważ w tym opowiadaniu będzie dość mrocznie, zważając na wątek, jaki obrałam ^^.
      O nie, nie sądzę, abym straciła. Za bardzo napaliłam się na tę historię i aż się palę do pisania kolejnych rozdziałów :).
      Poza tym, nie mam zamiaru niczego zdradzać. Sama uwielbiam takie zawiłe zagadki, więc nie mam zamiaru psuć nikomu zabawy...
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :).

      Usuń
  2. Rozdział jest przedni, muszę przyznać. Strasznie mi się spodobał wątek z komnatą! Czuję, że będzie się działo. Oj, będzie - ja to czuję w kościach. :)
    Ciekawa jestem, jaki masz pomysł na wątek komnaty. MAm nadzieję, że będzie pokręcony, bo wiesz... Komnata tajemnic to nie przelewki. :P

    Gdy dobrnęłam do sceny z zakrwawioną dziewczynką, aż musiałam na moment przerwać czytanie, by rozjaśnić umysł. Ja widzę dwie opcje: albo to faktycznie Remus w wilkołaczym szale zrobił jej krzywdę, albo morderca(może Riddle?) grasuje po szkole.
    Robi się gorąco xDD

    No cóż, mnie się bardzo podobało. Masz potencjał i mam nadzieję, że się on nie zmarnuje. :)

    Pozdrawiam, Literacka N.
    [upadli-aniolowie]

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Bardzo podoba mi się pomysł z komnatą. Ciekawe, co stało się z tymi dziewczynami. Ciekawa sprawa. No i James i Remus, którzy niemal od razu zapomnieli o tym, co im powiedział.
    Potem ta dziewczyna w lesie. Na początku pomyślałam sobie, że Remus ją zabił. Potem przypomniało mi się, że jedna z dziewczyn na tym zdjęciu była blondynką. Może to właśnie ona? Ciekawe, kto ją zabił? No i skąd znała imię Syriusza?
    Podoba mi się ta cała tajemnica i już nie mogę doczkac się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. Na bloga trafiłam przez Rejestr, a więc jednak potwierdzone zostało to, iż jest on potrzebny w blogsferze. Gdyby nie on, być może nigdy nie poznałabym tej wciągającej historii!
    Po pierwsze, muszę przyznać, iż jestem totalnie zmieciona szablonem. Wiem, że może to wydać się powierzchowne, jednak rzadko kiedy zaglądam na bloga, jeśli szata graficzna, a właściwie jej brak (np. w przypadku zdjęcia z google grafiki), daje sporo do zrozumienia. Tutaj jednak było inaczej i nie mogę się napatrzeć! ;)
    Sam pomysł z komnatą był moim zdaniem bardzo dobry. Ciekawy, oryginalny i nietuzinkowy. Uwielbiam wszelkiego typu zagadki i tajemnice, dlatego bardzo się cieszę, iż spotkałam na swojej drodze twoje opowiadanie. Jestem najprawdziwiej oczarowana, dawno nie czytałam czegoś, co by mnie wciągnęło i zainteresowało, na szczęście z ratunkiem pojawiłaś się ty.
    Podoba mi się wątek zabójstw i tych wszystkich intryg, uwielbiam takie sytuacje, a nie tylko sam romans, jak to czasem się zdaża w ff potterowskim.
    Dodałam do obserwowanych i bądź pewna, że przeczytam następny rozdział.
    ps W wolnej chwili bardzo serdecznie zapraszam na http://pojmane-twarze.blogspot.com/ , dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, jestem pewna, że wielu bloggerów robi tak samo jak Ty... w tym, przyznam szczerze, że i ja :). Ale co na to poradzić, skoro wszyscy jesteśmy wzrokowcami, choć niektórzy niechętnie się do tego przyznają ;p.
      No cóż, romansu jako takiego, a już zwłaszcza pomiędzy głównymi bohaterami nie będzie. Przynajmniej na razie, ponieważ mam zamiar skupić się na tej całej zagadce, które jest jeszcze bardziej zawiła niż na to wygląda :D.
      Dziękuję za komentarz. Ja także zaraz wpadnę na Twojego bloga :).

      Usuń
  5. Przepraszam że komentuje rozdział dopiero teraz.
    Kilka dni urlopu i tyle zaległości.
    Aż jestem zaskoczona, że pojawiło się tyle rozdziałów do przeczytania.

    Zaintrygowałaś mnie pomysłem z KOmnatą.
    Co to właściwie za miejsce i czy Syriusz odkryje jej sekret?
    Na razie muszę przyznać że coraz bardziej intrygujesz i nie wiem co będzie dalej.

    Ten fragment na końcu mną wstrząsnął.
    Mam pewne podejrzenia, ale obym się myliła.
    Naprawdę bardzo bym tego chciała.

    Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tą piosenkę!
    Hmm z każdym kolejnym rozdziałem dodajesz nowe zagadki, a nie uchylasz nawet rąbka tajemnicy, co jest wkurzające trochę. Rozdział jak zwykle tajemniczy i trzymający w napięciu.
    Mam nadzieję, że Syriusz odkryje sekret komnaty i tym samym nic mu się nie stanie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń