wtorek, 9 lipca 2013

2. Srebrny klucz


30 Seconds To Mars - Up In The Air

                Początek września był wyjątkowo ciepły. Słońce, otoczone złocistą aurą leniwie wznosiło się coraz wyżej. Jeszcze słabe promienie muskały wszystko, co zdołały dosięgnąć. Zielone korony drzew poruszały się na delikatnym, suchym wietrze. Po niebie sunęły różnokształtne obłoczki. Na błoniach można było usłyszeć wesołe śmiechy młodszych uczniów Hogwartu, którzy nie mieli jeszcze możliwości pójścia do Hogsmeade. Także Hagrid opuścił chatkę, aby trochę popracować w swoim ogródku i nakarmić magiczne stworzenia, radośnie przy tym podśpiewując.
               Oparta o drzewo, skryta w jego cieniu stała dziewczyna, przyglądając się oddalającym się osobom powyżej drugiej klasy. Domyśliła się, że jako jedyna z siódmoklasistów nie poszła do wioski. Choć znajomi byli wielce zdziwieni jej decyzją i niemal chcieli ją tam zaciągnąć, dobitnie powiedziała, że chce załatwić pewną sprawę – a przecież do Hogsmeade może pójść, kiedy zechce. Gdy ostatni uczeń zniknął, wyprostowała się i ruszyła w głąb chłodnego i mrocznego Zakazanego Lasu.
               Intensywnie niebieskimi, dużymi oczami wodziła obojętnie po otaczających ją drzewach stojących w równych rzędach niczym żołnierze. Długie, lekko falowane blond włosy związała w wysoką kitkę, aby jej nie przeszkadzały. Na bladej skórze, co jakiś czas pojawiały się promienie słoneczne, którym udało się przedrzeć. Pomimo ładnej pogody, założyła ciemnoszarą bluzkę na długi rękaw i czarne legginsy. Choć mogłoby się zdawać, że specjalnie ubrała się na spacer po Zakazanym Lesie, przyczyna tkwiła gdzie indziej.
               Kiedy uniosła rękę, aby odsunąć suche gałązki krzaka, na wierzchu dłoni można było zauważyć głębokie skaleczenie kończące się gdzieś dalej, pod rękawem. Podobne draśnięcia widniały i na drugiej ręce, pieczołowicie skryte pod cienkim materiałem bluzki. Oczywiście, kilka razy próbowała te rany uleczyć zaklęciem, lecz z jakiegoś niewyjaśnionego powodu – nie chciały one zniknąć. Stanowiło to swego rodzaju nauczkę dla dziewczyny, aby nie zapuszczać się w środku nocy głęboko w Zakazany Las. Zbyt wiele niebezpiecznych istot opuszczało wówczas swoje kryjówki. Taką jedną Juliette napotkała dwa dni temu, podczas przechadzki po lesie. Całe szczęście, że dziewczyna miała naprawdę dobrą kondycję, w przeciwnym razie nie skończyłoby się to dla niej dobrze.
               Gdyby nie to, że coś komuś obiecała, z pewnością teraz biegałaby po Miodowym Królestwie w towarzystwie przyjaciół. Westchnęła głęboko, uważnie rozglądając się dookoła. Patrząc pod nogi, na swoje pobrudzone szare buty, obliczyła, że jeszcze niecałe dziesięć minut marszu i będzie na miejscu. Co prawda, mogłaby też pobiec, ale była tak nie wyspana, że cudem w ogóle szła. W nocy nie mogła spać, ponieważ śniły jej się okropne rzeczy, których na szczęście nie pamiętała. Wciąż jednak czuła negatywne emocje i nie mogła pozbyć się irracjonalnego strachu przed czymś nieznanym. Poza tym, znowu miała złe przeczucie.
               - Ciekawe, czego będzie chciał? – mruknęła dziewczyna, z grymasem przedzierając się przez gąszcz.
               Wśród dziwnej ciszy, jaka panowała od kilku minut w lesie, szelest liści i gałązek poruszanych przez Juliette wydawał się nienaturalnie głośny. Ze złością połamała kilka drobnych krzaczków, po czym otrzepując się z pajęczyn, wypadła na niewielką wolną przestrzeń. Zmrużyła oczy, kiedy padły na nią promienie słońca. Rozejrzała się, lecz nikogo nie dostrzegła. Nagle usłyszała chrzęst suchych gałązek i liści, po których stąpała zbliżająca się osoba. Juliette znieruchomiała i z niecierpliwością wpatrywała się w miejsce, skąd pochodził hałas. Odruchowo zacisnęła dłoń na różdżce, w razie, gdyby się okazało, że to ktoś niepożądany.
               - Bałem się, że nie przyjdziesz – powiedział ponuro mężczyzna, wyłaniając się z gąszczy.
               - Zawsze dotrzymuję obietnic – odparła sucho, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
               Uważnym wzrokiem śledziła czterdziestolatka, który zgarbiony zbliżał się ku niej szybkim krokiem, trzymając jakieś zawiniątko. Na jego poszarzałej twarzy dostrzegła kropelki potu, a ciemne oczy z widocznym strachem rozglądały się na boki. Zachowywał się tak jakby myślał, że ktoś go śledzi. Juliette miała nadzieję, że mężczyźnie po prostu odbiło, bo już miała dość kłopotów.
               Edward Nicholls pracował w starym sklepie z antykami znajdującym się w pobocznych uliczkach Hogsmeade. Kiedyś pomógł jej uciec przed nauczycielką zielarstwa, a wiec uniknęła dość dużej kary. W zamian jednak czegoś żądał, a co to było – miała przekonać się dopiero dziś.
               Z niecierpliwością tupała nogą. Nie lubiła być do czegokolwiek zobowiązana, a jeśli już musiało się to zdarzyć, pragnęła jak najprędzej wypełnić daną obietnicę. W przeciwnym razie, czuła się jak zwierzę w klatce.
               - Więc, czego oczekujesz? – spytała, spuszczając wzrok na coś, co zostało niechlujnie zapakowane w poszarzały materiał.
               - Chcę tylko, żebyś wzięła to – wcisnął jej w dłoń to, co ze sobą przyniósł – i bardzo dobrze to ukryła, oddała komuś, nie wiem. Po prostu pozbądź się tego. I masz zapomnieć, że ze mną gadałaś, że to ja ci to dałem… w ogóle mnie nie znasz. -  Na jego twarzy zagościła ulga, kiedy już tego nie trzymał.
               - Ale, co to jest?
               - Pamiętaj, masz zapomnieć! – Zaczął się cofać. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, po czym odwrócił się i pobiegł drogą, którą przybył.
               - Zaczekaj! – zawołała za nim, jednak nie przyniosło to pożądanego skutku. - Kretyn – mruknęła sfrustrowana.
               Porzuciła zamiar gonienia go, ponieważ doszła do wniosku, iż będzie to zupełnie bezcelowe. Przeklęła pod nosem, po czym spuściła wzrok na zawiniątko. Przygryzła wargę i rozejrzała się, aby sprawdzić, czy nikt jej nie śledził. Delikatnie chwyciła kawałek materiału. Irytacja została zastąpiona ciekawością. Zastanawiało ją, co to za rzecz, skoro ten mężczyzna kazał jej pozbyć się tego. Rozwinęła tkaninę. Poczuła, jak uchodzi z niej całe powietrze.
               Ujrzała malutki, srebrny kluczyk.
               - I o to ta cała afera? – spytała samą siebie. – Merlinie! – Wzniosła oczy ku niebu.
               W momencie, kiedy wyrzuciła materiał, a kluczyk schowała do kieszeni, zawiał chłodny wiatr. Dziewczyna zadrżała i odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła tą samą drogą, którą przyszła. Nie zwracała uwagi na nagłą zmianę pogody, ponieważ zastanawiała się, po co miała pozbywać się tego nieszkodliwego kluczyka? Czyżby był w jakiś sposób przeklęty? Parsknęła śmiechem. Po co ktoś miałby przeklinać kluczyk?
               Gwałtownie się zatrzymała, słysząc jakieś nieartykułowane dźwięki. Zaciskając dłoń na różdżce, rozejrzała się. Ściągnęła brwi, jednak nic nie dostrzegła. Spojrzała do góry, lecz korony gęsto rosnących drzew przysłaniały niebo. Sprawdziła raz jeszcze, czy ktoś się za nią nie czai, po czym ruszyła dalej. Dokładnie w tym samym momencie lunął deszcz.
               Niezrażona, ruszyła powoli ku wyjściu z lasu. Miliony kropel uderzały o liście drzew, aby po chwili spaść na głowę Juliette i spłynąć niespiesznie po jej twarzy. Wówczas czuła się jakby deszcz zmywał z niej wszelakie zmartwienia i problemy. Oczyszczał ją, dzięki czemu czuła się o wiele lepiej, a humor nieco jej się poprawił.
               Ściółka zwilgotniała pod wpływem deszczu i zaczęła miękko uginać się pod stopami dziewczyny. Zewsząd docierały do niej intensywniejsze zapachy trawy, kwiatów, drzew i mokrej ziemi. Dotarło do niej także coś jeszcze. Ściągnęła brwi i zacisnęła dłoń na wcześniej obracanej pomiędzy palcami różdżce. Podążając śladem intuicji, odwróciła się gwałtownie i przystawiła magiczny patyk do piersi idącej za nią osoby, która zmuszona została do gwałtownego zatrzymania się.
               - Czemu mnie śledzisz? – warknęła, mrużąc oczy.
               Przed nią stał nieco wyższy od niej chłopak o nieco przydługich brązowych włosach. Wyglądał na siódmoklasistę, lecz Julie nie mogła mieć pewności. Na jego twarzy pojawiło się rozbawienie, które  próbował nieudolnie ukryć. Piwne oczy przeniósł na chwilę na wycelowaną w niego różdżkę, po czym skrzyżował je z niebieskimi tęczówkami dziewczyny.
               - Hej, hej – podniósł do góry ręce w geście obronnym – wcale cię nie śledziłem. Wyszedłem sobie na spacer, a potem, wracając, zauważyłem ciebie. Naprawdę, nie miałem złych zamiarów. Chyba, że według ciebie chęć poznania kogoś nowego zalicza się do tej kategorii.
               Uniosła brwi. Jeszcze przez chwilę biła się z myślami, aż doszła do wniosku, że gdyby chciałby jej coś zrobić, nie czekałby na pogawędkę. Opuściła różdżkę i mimowolnie posłała nieznajomemu delikatny uśmiech, który niemal natychmiast został odwzajemniony.
               - Jestem Owen – przedstawił się, wyciągając ku blondynce dłoń.
               - Juliette – rzekła, ściskając silną dłoń chłopaka.
               - Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli potowarzyszę ci w drodze do zamku? – spytał, drapiąc się po brodzie.
               Pokręciła głową i bez słowa odwróciła się na pięcie.
               - Domyślam się, że także poszłaś na spacer, aby oczyścić umysł? – zagadnął, nie przestając się uśmiechać.
               Dziewczyna spojrzała na niego przeciągle, zastanawiając się, skąd u tego chłopaka tyle pozytywnej energii, którą powoli zaczynał ją zarażać. Juliette na ogół była dość podejrzliwa i uważna w kontaktach z nowopoznanymi, dlatego też spokoju nie dawała jej myśl, co on robił w lesie? Trudno jej było uwierzyć w to, że po prostu chciał się przejść. Od pewnego czasu, już nikt nie zapuszczał się do Zakazanego Lasu. A przynajmniej tak myślała.
               - Tak, tylko zwykły relaksacyjny spacer podobnie jak ty – odpowiedziała enigmatycznie.
               W ciszy pokonali ostatnie kilkanaście metrów lasu, a potem błonia. Juliette była zadowolona, że nie musiała z nim rozmawiać, ponieważ jej umysł zaprzątało coś innego. Coś, co znajdowało się w jej kieszeni. Pomyślała, że dla pewności obejrzy ten klucz. W końcu, nie wydawało jej się, aby ten facet wciskał jej jakiś kit. Wyglądał na prawdziwie przerażonego, a więc musiało być coś na rzeczy. Pewno znowu w coś się wpakowałam.
               Kiedy znaleźli się w zamku, Owen westchnął głęboko, a jego uśmiech jakby przybladł.
               - I tak oboje wiemy, w jakim celu poszliśmy do lasu – zwrócił się do dziewczyny, która przystanęła, zaskoczona jego słowami – i niech to pozostanie tajemnicą.
               Otaksował ją nieodgadnionym spojrzeniem, po czym odszedł, nim dziewczyna zdążyła choćby skinąć głową. Jeszcze przez chwilę stała w miejscu, wpatrując się w plecy chłopaka, a kiedy on zniknął, ruszyła ku zachodniej wieży. Owen wydał jej się wyjątkowo dziwny i tajemniczy, w dodatku zachowywał się tak jakby wiedział coś, o czym ona nie miała zielonego pojęcia. Trochę ją to zirytowało, ale stwierdziła, że nie będzie sobie zaprzątać głowy niepotrzebnymi rzeczami. I tak go już pewnie nie spotka… a przynajmniej nie wydawało jej się, żeby kiedykolwiek jeszcze miała zamiar zamienić z nim więcej słów, niż tylko podstawowe zwroty grzecznościowe.
               Kiedy mozolnie wspięła się po schodach, drewniane, stare drzwi gwałtownie odskoczyły, a z pokoju wspólnego Krukonów wyleciała dwójka drugoklasistów. Chłopcy nawet nie zauważyli Juliette, przez co omal jej nie potrącili. Blondynka spojrzała za nimi z dezaprobatą, po czym przekroczyła próg, nim drzwi się zamknęły.
               Weszła do obszernego, okrągłego pokoju z kopulastym sklepieniem, na którym namalowane były srebrne i złote gwiazdy. Ściany zostały obwieszone błękitno-złotymi jedwabnymi tkaninami, a z łukowatych okien można było wyglądać na góry. Znajdowała się tutaj także biblioteczka, tradycyjnie stoliki i fotele oraz wysoki posąg Roweny Ravenclaw naprzeciwko drzwi. Dziewczyna zdziwiła się, iż  znajdowało się tu niewielu uczniów poniżej trzeciej klasy. Szybkim krokiem przeszła przez granatowy dywan, a potężne krople wody skapywały na niego. Wbiegła po schodach i ruszyła do swojego dormitorium.
               Kiedy się znalazła w środku, osuszyła się prostym zaklęciem, czego zapomniała zrobić wcześniej, następnie położyła się na łóżku i wyjęła z kieszeni kluczyk, aby go obejrzeć. Wyglądał całkiem zwyczajnie, niepozornie i przez to Julie nabrała większych podejrzeń. Jednak nie zdobyła się, aby choćby spróbować zniszczyć tą małą rzecz. Coś ją przed tym powstrzymywało. Jakaś część jej umysłu podpowiadała, że klucz się jeszcze przyda, a ona musiała go chronić. Juliette zdziwiła się, jakim cudem doszła do takich wniosków.
               Leniwie wstała z łóżka i ruszyła w kierunku szafki po interesującą ją rzecz. Nim jednak tam doszła, gwałtownie się zatrzymała, kiedy niespodziewanie poczuła przeszywający ból głowy. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, straciła panowanie nad swoim ciałem. Upadła, mocno ściskając kluczyk, który werżnął się w skórę aż do krwi. 

_____________

A więc, rozdział dość krótki, bo zajął mi tylko 4 strony w Wordzie, jednak nie mogłam się bardziej rozpisać, bo wtedy dałabym zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy, a ten rozdział właściwie miał tylko przedstawić Wam choć trochę Juliette i lekko naprowadzić na główny wątek :D. Jeśli komuś chce się czytać, to zakładka o bohaterach (Czarodzieje) została właśnie zaktualizowana, tak samo Prorok Codzienny. A, no i zrobiłam zwiastun, z którego osobiście jestem zadowolona, bo wybrałam takich aktorów, że sceny niemal idealnie oddają to, co będzie w opowiadaniu >> klik <<

EDIT: tak na marginesie, nie informuję nikogo o nn, bo nie mam czasu. Chyba, że ktoś bardzo chce, to mogę na gg ;p.

12 komentarzy:

  1. Cieszę się, że dałaś nam trochę poznać tę bohaterkę :). W końcu o Syriuszu trochę już z książki wiemy, a o Juliette nie.
    Zastanawia mnie ten facet i ten kluczyk. To mi się wydaje nieco niepokojące, że facet idzie do lasu i daje coś takiego uczennicy Hogwartu, w dodatku nie udzielając jej żadnej informacji. Wgl, ciekawe czemu nie mogli po prostu spotkać się w wiosce, skoro dziewczyna i tak miała wypad. Taki kluczyk, niby niepozorna rzecz, ale myślę, że może odgrywać istotną rolę w tym opowiadaniu. Zwłaszcza po tej końcowej scenie. Ciekawe, jak ona się zakończy.
    Zastanawia mnie też ten chłopak. Po co polazł do lasu? Trudno mi uwierzyć, że tylko na relaksujący spacer, zwłaszcza że chyba się domyśla, co tam robiła Juliette. I może też robił tam coś, czego nie powinien. Ciekawe, jak to rozwiniesz, i jak to wszystko potem się będzie wiązało z Syriuszem i pozostałymi :).
    Ogólnie rozdział wypadł całkiem fajnie ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. No faktycznie rozdział dość króciutki ale intrygujący.S
    Szczególnie to spotkanie z mężczyzną.
    Ciekawe czym jest ten kluczyk, który jej podarował.
    Jaką tajemnicę w sobie trzyma?
    Hmmm nie brzmi to najlepiej i czuje w tym kłopoty.
    Oby nie wpakowała się bardzije niż już jest a znając życie kłopoty to drugie imię tej dziewczyny.
    no i trochę lepiej poznałam Juliette.
    Coraz bardziej ją w sobie cenię i nic dziwnego że polubiłam Twoje opowiadanie.
    Wierzę, że następnym razem będzie mało.
    4 strony to zdecydowanie za mało.
    Postaraj się kochana chociaż na 5.
    Tymczasem czekam na ciąg dalszy.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, to był taki wprowadzający , a nie chciałam Was też zanudzić, ale kolejne rozdziały będą już dłuższe, a w momencie, kiedy Syriusz i Julie się poznają na pewno będą przekraczały pięć stron :D

      Usuń
  3. Hej.
    Rozdział tajemniczy jednak spodobał mi się.
    Rzeczywiście krótki ale pomógł mi zapoznać się z Julie. Widać, że jest nie ufna i zamknięta w sobie.
    Życzę dużo weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    PS. czytałaś mojego bloga ?
    Pozdrawiam Aleks <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział faktycznie krótki, ale dzięki niemu lepiej poznałam Julie. Zaintrygował mnie ten kluczyk. Co w nim takiego jest, że czterdziestoletni facet bał się go miec? Pomijając fakt, że to nieco dziwne, że mężczyzna w takim wieku spotyka się z młodą dziewczyną w lesie tylko po to, aby dac jej jakiś kluczyk. Mam przeczucia, że ten klucz nie wróży nic dobrego i to przez niego z Julie zaczęło dziac się coś dziwnego. Owen wydał mi się ciekawą postacią. Nic o nim nie wiemy, jedynie to, że on wie coś ważnego.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehehehehe, UWIELBIAM SYRIUSZA <3 NORMALNIE KOCHAM GO :D
    To jest Bóg seksu :D To dopiero początek, ale ciekawi już od pierwszej linijki, nie mogę się doczekać następnej notki :D

    Ja chcę BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO żebyś mnie informowała :D Podaję od razu numer GG: 1150089

    Buziaki,
    Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, końcówka straszna.
    Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się wkrótce!
    Pozdrawiam, Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałam tutaj na dłużej, bo Ben Barnes <3 Obejrzałam każdy film, w którym on się pojawił i jestem wręcz oczarowana tym panem <3 <3
    Okej, ale nie o tym miałam gadać. Lubię krótkie rozdziały. Nie wiem, czemu, chyba uważam, że lepiej nie rozwodzić się nad jedną sprawą przez 5 stron.
    Tak, mówiąc szczerze, to rozdział na początku nie zaciekawił mnie za bardzo. Dopiero w momencie przekazania kluczyka coś się ruszyło. Potem jeszcze ten Owen. No i na sam koniec to omdlenie (serio, nie wiem, jak to nazwać xD). Podejrzewam, że to za sprawą kluczyka, no ale wszystko wyjaśni się na dniach, prawda? :D
    Strasznie podoba mi się szablon. W gruncie rzeczy pewnie dlatego, że jest na nim Ben, ale nie tylko :)
    Masz taki ciekawy styl pisania. Przypomina mi on jakiegoś znanego autora, tylko nie mogę sobie przypomnieć, kogo. Niemniej, bardzo mi się podoba :)
    Całuski,
    A.
    jeszcze-o-nas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, widzę, że nie tylko ja darzę Bena ogromną miłością <3 ^^.
      Nie dziwię Ci się, że Cie nie zaciekawił, bo sama mam co do niego mieszane uczucia, musiałam jednak jakoś przedstawić Julie. Niemniej, kolejne rozdziały będą ciekawsze, a przynajmniej się o to postaram :).

      Usuń
  8. Po pierwsze zostałam, bo dałaś do nowego odcinka piosenkę 30STM. A po drugie zwiastun do tego opowiadania po prostu mnie urzekł.
    Podobał mi się rozdział. Troszkę bardziej mogliśmy poznać postać Juliette, która jest dość tajemnicza.
    Zastanawia mnie rola tego całego klucza. Skoro ten facet bał się tego przedmiotu to w gruncie rzeczy musi ON mieć siły czarno-magiczne. Przecież gdyby tak nie było to nie bałby się go nawet trzymać.
    Pojawienie się tego całego Owena jest dziwne. Na serio. Zaskoczyło mnie jego pojawienie się z tak zwanego znikąd. No i miałam wrażenie, że on wie więcej o powodzenie jej pojawienia się w Zakazanym Lesie, a nawet tym tajemniczym kluczu niż ona sama.
    Zakończyłaś ten rozdział w dość zaskakujący sposób. Tak się nie kończy rozdziałów.
    Proszę mnie nie informować o nowościach. Znikam ze świata bloggowego.
    Życzę weny, wytrwałości i pomysłów w pisaniu każdej historii :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku chciałam podziękować za odzew na moim blogu. :)

    Muszę przyznać, że potrafisz zaciekawić. Na początek Juliette. Niepozorna dziewczyna, uczennica Hogwartu. A tu nagle jakiś gościu przychodzi, zabiera ją do lasu i daje kluczyk, który służy do nie wiadomo czego. Ja sama jestem ciekawa, cóż ten kluczyk otwiera. :)

    A poza tym jeszcze ten chłopak, który także był w lesie. Co on tam robił?

    Jest sporo tajemnic i pytań, ale w końcu wszystko się wyjaśni. :)
    Czekam więc na nowy rozdział.

    Pozdrawiam, A. :*
    [upadli-aniolowie]

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam!
    Nie wiem czemu, ale mam złe przeczucie dotyczące tego faceta i kluczyka. Jestem również ciekawa, kim jest ten facet i po co Juliette ten klucz? Ciekawe...
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń