30 Seconds To Mars - Up In The Air
Początek września był wyjątkowo
ciepły. Słońce, otoczone złocistą aurą leniwie wznosiło się coraz wyżej. Jeszcze
słabe promienie muskały wszystko, co zdołały dosięgnąć. Zielone korony drzew
poruszały się na delikatnym, suchym wietrze. Po niebie sunęły różnokształtne
obłoczki. Na błoniach można było usłyszeć wesołe śmiechy młodszych uczniów
Hogwartu, którzy nie mieli jeszcze możliwości pójścia do Hogsmeade. Także
Hagrid opuścił chatkę, aby trochę popracować w swoim ogródku i nakarmić
magiczne stworzenia, radośnie przy tym podśpiewując.
Oparta
o drzewo, skryta w jego cieniu stała dziewczyna, przyglądając się oddalającym
się osobom powyżej drugiej klasy. Domyśliła się, że jako jedyna z
siódmoklasistów nie poszła do wioski. Choć znajomi byli wielce zdziwieni jej
decyzją i niemal chcieli ją tam zaciągnąć, dobitnie powiedziała, że chce
załatwić pewną sprawę – a przecież do Hogsmeade może pójść, kiedy zechce. Gdy ostatni
uczeń zniknął, wyprostowała się i ruszyła w głąb chłodnego i mrocznego
Zakazanego Lasu.
Intensywnie
niebieskimi, dużymi oczami wodziła obojętnie po otaczających ją drzewach
stojących w równych rzędach niczym żołnierze. Długie, lekko falowane blond
włosy związała w wysoką kitkę, aby jej nie przeszkadzały. Na bladej skórze, co
jakiś czas pojawiały się promienie słoneczne, którym udało się przedrzeć. Pomimo
ładnej pogody, założyła ciemnoszarą bluzkę na długi rękaw i czarne legginsy.
Choć mogłoby się zdawać, że specjalnie ubrała się na spacer po Zakazanym Lesie,
przyczyna tkwiła gdzie indziej.
Kiedy
uniosła rękę, aby odsunąć suche gałązki krzaka, na wierzchu dłoni można było
zauważyć głębokie skaleczenie kończące się gdzieś dalej, pod rękawem. Podobne
draśnięcia widniały i na drugiej ręce, pieczołowicie skryte pod cienkim
materiałem bluzki. Oczywiście, kilka razy próbowała te rany uleczyć zaklęciem,
lecz z jakiegoś niewyjaśnionego powodu – nie chciały one zniknąć. Stanowiło to
swego rodzaju nauczkę dla dziewczyny, aby nie zapuszczać się w środku nocy
głęboko w Zakazany Las. Zbyt wiele niebezpiecznych istot opuszczało wówczas
swoje kryjówki. Taką jedną Juliette napotkała dwa dni temu, podczas przechadzki
po lesie. Całe szczęście, że dziewczyna miała naprawdę dobrą kondycję, w
przeciwnym razie nie skończyłoby się to dla niej dobrze.
Gdyby
nie to, że coś komuś obiecała, z pewnością teraz biegałaby po Miodowym
Królestwie w towarzystwie przyjaciół. Westchnęła głęboko, uważnie rozglądając
się dookoła. Patrząc pod nogi, na swoje pobrudzone szare buty, obliczyła, że
jeszcze niecałe dziesięć minut marszu i będzie na miejscu. Co prawda, mogłaby
też pobiec, ale była tak nie wyspana, że cudem w ogóle szła. W nocy nie mogła
spać, ponieważ śniły jej się okropne rzeczy, których na szczęście nie pamiętała.
Wciąż jednak czuła negatywne emocje i nie mogła pozbyć się irracjonalnego
strachu przed czymś nieznanym. Poza tym, znowu miała złe przeczucie.
-
Ciekawe, czego będzie chciał? – mruknęła dziewczyna, z grymasem przedzierając
się przez gąszcz.
Wśród
dziwnej ciszy, jaka panowała od kilku minut w lesie, szelest liści i gałązek
poruszanych przez Juliette wydawał się nienaturalnie głośny. Ze złością
połamała kilka drobnych krzaczków, po czym otrzepując się z pajęczyn, wypadła
na niewielką wolną przestrzeń. Zmrużyła oczy, kiedy padły na nią promienie
słońca. Rozejrzała się, lecz nikogo nie dostrzegła. Nagle usłyszała chrzęst
suchych gałązek i liści, po których stąpała zbliżająca się osoba. Juliette
znieruchomiała i z niecierpliwością wpatrywała się w miejsce, skąd pochodził
hałas. Odruchowo zacisnęła dłoń na różdżce, w razie, gdyby się okazało, że to
ktoś niepożądany.
-
Bałem się, że nie przyjdziesz – powiedział ponuro mężczyzna, wyłaniając się z
gąszczy.
-
Zawsze dotrzymuję obietnic – odparła sucho, krzyżując ręce na klatce
piersiowej.
Uważnym
wzrokiem śledziła czterdziestolatka, który zgarbiony zbliżał się ku niej
szybkim krokiem, trzymając jakieś zawiniątko. Na jego poszarzałej twarzy dostrzegła
kropelki potu, a ciemne oczy z widocznym strachem rozglądały się na boki.
Zachowywał się tak jakby myślał, że ktoś go śledzi. Juliette miała nadzieję, że
mężczyźnie po prostu odbiło, bo już miała dość kłopotów.
Edward
Nicholls pracował w starym sklepie z antykami znajdującym się w pobocznych
uliczkach Hogsmeade. Kiedyś pomógł jej uciec przed nauczycielką zielarstwa, a
wiec uniknęła dość dużej kary. W zamian jednak czegoś żądał, a co to było –
miała przekonać się dopiero dziś.
Z
niecierpliwością tupała nogą. Nie lubiła być do czegokolwiek zobowiązana, a
jeśli już musiało się to zdarzyć, pragnęła jak najprędzej wypełnić daną
obietnicę. W przeciwnym razie, czuła się jak zwierzę w klatce.
-
Więc, czego oczekujesz? – spytała, spuszczając wzrok na coś, co zostało
niechlujnie zapakowane w poszarzały materiał.
-
Chcę tylko, żebyś wzięła to – wcisnął jej w dłoń to, co ze sobą przyniósł – i
bardzo dobrze to ukryła, oddała komuś, nie wiem. Po prostu pozbądź się tego. I
masz zapomnieć, że ze mną gadałaś, że to ja ci to dałem… w ogóle mnie nie znasz.
- Na jego twarzy zagościła ulga, kiedy
już tego nie trzymał.
-
Ale, co to jest?
-
Pamiętaj, masz zapomnieć! – Zaczął się cofać. Rzucił jej ostatnie spojrzenie,
po czym odwrócił się i pobiegł drogą, którą przybył.
-
Zaczekaj! – zawołała za nim, jednak nie przyniosło to pożądanego skutku. -
Kretyn – mruknęła sfrustrowana.
Porzuciła
zamiar gonienia go, ponieważ doszła do wniosku, iż będzie to zupełnie
bezcelowe. Przeklęła pod nosem, po czym spuściła wzrok na zawiniątko.
Przygryzła wargę i rozejrzała się, aby sprawdzić, czy nikt jej nie śledził.
Delikatnie chwyciła kawałek materiału. Irytacja została zastąpiona ciekawością.
Zastanawiało ją, co to za rzecz, skoro ten mężczyzna kazał jej pozbyć się tego.
Rozwinęła tkaninę. Poczuła, jak uchodzi z niej całe powietrze.
Ujrzała
malutki, srebrny kluczyk.
-
I o to ta cała afera? – spytała samą siebie. – Merlinie! – Wzniosła oczy ku
niebu.
W
momencie, kiedy wyrzuciła materiał, a kluczyk schowała do kieszeni, zawiał
chłodny wiatr. Dziewczyna zadrżała i odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła
tą samą drogą, którą przyszła. Nie zwracała uwagi na nagłą zmianę pogody,
ponieważ zastanawiała się, po co miała pozbywać się tego nieszkodliwego
kluczyka? Czyżby był w jakiś sposób przeklęty? Parsknęła śmiechem. Po co ktoś miałby przeklinać kluczyk?
Gwałtownie
się zatrzymała, słysząc jakieś nieartykułowane dźwięki. Zaciskając dłoń na
różdżce, rozejrzała się. Ściągnęła brwi, jednak nic nie dostrzegła. Spojrzała
do góry, lecz korony gęsto rosnących drzew przysłaniały niebo. Sprawdziła raz
jeszcze, czy ktoś się za nią nie czai, po czym ruszyła dalej. Dokładnie w tym
samym momencie lunął deszcz.
Niezrażona,
ruszyła powoli ku wyjściu z lasu. Miliony kropel uderzały o liście drzew, aby
po chwili spaść na głowę Juliette i spłynąć niespiesznie po jej twarzy. Wówczas
czuła się jakby deszcz zmywał z niej wszelakie zmartwienia i problemy.
Oczyszczał ją, dzięki czemu czuła się o wiele lepiej, a humor nieco jej się
poprawił.
Ściółka
zwilgotniała pod wpływem deszczu i zaczęła miękko uginać się pod stopami
dziewczyny. Zewsząd docierały do niej intensywniejsze zapachy trawy, kwiatów,
drzew i mokrej ziemi. Dotarło do niej także coś jeszcze. Ściągnęła brwi i
zacisnęła dłoń na wcześniej obracanej pomiędzy palcami różdżce. Podążając
śladem intuicji, odwróciła się gwałtownie i przystawiła magiczny patyk do
piersi idącej za nią osoby, która zmuszona została do gwałtownego zatrzymania
się.
-
Czemu mnie śledzisz? – warknęła, mrużąc oczy.
Przed
nią stał nieco wyższy od niej chłopak o nieco przydługich brązowych włosach. Wyglądał na
siódmoklasistę, lecz Julie nie mogła mieć pewności. Na jego twarzy pojawiło się
rozbawienie, które próbował nieudolnie
ukryć. Piwne oczy przeniósł na chwilę na wycelowaną w niego różdżkę, po czym
skrzyżował je z niebieskimi tęczówkami dziewczyny.
-
Hej, hej – podniósł do góry ręce w geście obronnym – wcale cię nie śledziłem. Wyszedłem
sobie na spacer, a potem, wracając, zauważyłem ciebie. Naprawdę, nie miałem
złych zamiarów. Chyba, że według ciebie chęć poznania kogoś nowego zalicza się
do tej kategorii.
Uniosła
brwi. Jeszcze przez chwilę biła się z myślami, aż doszła do wniosku, że gdyby
chciałby jej coś zrobić, nie czekałby na pogawędkę. Opuściła różdżkę i
mimowolnie posłała nieznajomemu delikatny uśmiech, który niemal natychmiast
został odwzajemniony.
-
Jestem Owen – przedstawił się, wyciągając ku blondynce dłoń.
-
Juliette – rzekła, ściskając silną dłoń chłopaka.
-
Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli potowarzyszę ci w
drodze do zamku? – spytał, drapiąc się po brodzie.
Pokręciła
głową i bez słowa odwróciła się na pięcie.
-
Domyślam się, że także poszłaś na spacer, aby oczyścić umysł? – zagadnął, nie
przestając się uśmiechać.
Dziewczyna
spojrzała na niego przeciągle, zastanawiając się, skąd u tego chłopaka tyle
pozytywnej energii, którą powoli zaczynał ją zarażać. Juliette na ogół była dość
podejrzliwa i uważna w kontaktach z nowopoznanymi, dlatego też spokoju nie
dawała jej myśl, co on robił w lesie? Trudno jej było uwierzyć w to, że po
prostu chciał się przejść. Od pewnego czasu, już nikt nie zapuszczał się do Zakazanego
Lasu. A przynajmniej tak myślała.
-
Tak, tylko zwykły relaksacyjny spacer podobnie jak ty – odpowiedziała
enigmatycznie.
W
ciszy pokonali ostatnie kilkanaście metrów lasu, a potem błonia. Juliette była
zadowolona, że nie musiała z nim rozmawiać, ponieważ jej umysł zaprzątało coś
innego. Coś, co znajdowało się w jej kieszeni. Pomyślała, że dla pewności
obejrzy ten klucz. W końcu, nie wydawało jej się, aby ten facet wciskał jej
jakiś kit. Wyglądał na prawdziwie przerażonego, a więc musiało być coś na
rzeczy. Pewno znowu w coś się wpakowałam.
Kiedy
znaleźli się w zamku, Owen westchnął głęboko, a jego uśmiech jakby przybladł.
-
I tak oboje wiemy, w jakim celu poszliśmy do lasu – zwrócił się do dziewczyny,
która przystanęła, zaskoczona jego słowami – i niech to pozostanie tajemnicą.
Otaksował
ją nieodgadnionym spojrzeniem, po czym odszedł, nim dziewczyna zdążyła choćby
skinąć głową. Jeszcze przez chwilę stała w miejscu, wpatrując się w plecy
chłopaka, a kiedy on zniknął, ruszyła ku zachodniej wieży. Owen wydał jej się
wyjątkowo dziwny i tajemniczy, w dodatku zachowywał się tak jakby wiedział coś,
o czym ona nie miała zielonego pojęcia. Trochę ją to zirytowało, ale
stwierdziła, że nie będzie sobie zaprzątać głowy niepotrzebnymi rzeczami. I tak
go już pewnie nie spotka… a przynajmniej nie wydawało jej się, żeby
kiedykolwiek jeszcze miała zamiar zamienić z nim więcej słów, niż tylko
podstawowe zwroty grzecznościowe.
Kiedy
mozolnie wspięła się po schodach, drewniane, stare drzwi gwałtownie odskoczyły,
a z pokoju wspólnego Krukonów wyleciała dwójka drugoklasistów. Chłopcy nawet
nie zauważyli Juliette, przez co omal jej nie potrącili. Blondynka spojrzała za
nimi z dezaprobatą, po czym przekroczyła próg, nim drzwi się zamknęły.
Weszła
do obszernego, okrągłego pokoju z kopulastym sklepieniem, na którym namalowane
były srebrne i złote gwiazdy. Ściany zostały obwieszone błękitno-złotymi jedwabnymi
tkaninami, a z łukowatych okien można było wyglądać na góry. Znajdowała się
tutaj także biblioteczka, tradycyjnie stoliki i fotele oraz wysoki posąg Roweny
Ravenclaw naprzeciwko drzwi. Dziewczyna zdziwiła się, iż znajdowało się tu niewielu uczniów poniżej
trzeciej klasy. Szybkim krokiem przeszła przez granatowy dywan, a potężne
krople wody skapywały na niego. Wbiegła po schodach i ruszyła do swojego
dormitorium.
Kiedy
się znalazła w środku, osuszyła się prostym zaklęciem, czego zapomniała zrobić
wcześniej, następnie położyła się na łóżku i wyjęła z kieszeni kluczyk, aby go
obejrzeć. Wyglądał całkiem zwyczajnie, niepozornie i przez to Julie nabrała
większych podejrzeń. Jednak nie zdobyła się, aby choćby spróbować zniszczyć tą
małą rzecz. Coś ją przed tym powstrzymywało. Jakaś część jej umysłu
podpowiadała, że klucz się jeszcze przyda, a ona musiała go chronić. Juliette
zdziwiła się, jakim cudem doszła do takich wniosków.
Leniwie
wstała z łóżka i ruszyła w kierunku szafki po interesującą ją rzecz. Nim jednak
tam doszła, gwałtownie się zatrzymała, kiedy niespodziewanie poczuła
przeszywający ból głowy. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, straciła
panowanie nad swoim ciałem. Upadła, mocno ściskając kluczyk, który werżnął się
w skórę aż do krwi.
_____________
A więc, rozdział dość krótki, bo zajął mi tylko 4 strony w Wordzie, jednak nie mogłam się bardziej rozpisać, bo wtedy dałabym zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy, a ten rozdział właściwie miał tylko przedstawić Wam choć trochę Juliette i lekko naprowadzić na główny wątek :D. Jeśli komuś chce się czytać, to zakładka o bohaterach (Czarodzieje) została właśnie zaktualizowana, tak samo Prorok Codzienny. A, no i zrobiłam zwiastun, z którego osobiście jestem zadowolona, bo wybrałam takich aktorów, że sceny niemal idealnie oddają to, co będzie w opowiadaniu >> klik <<
EDIT: tak na marginesie, nie informuję nikogo o nn, bo nie mam czasu. Chyba, że ktoś bardzo chce, to mogę na gg ;p.
Cieszę się, że dałaś nam trochę poznać tę bohaterkę :). W końcu o Syriuszu trochę już z książki wiemy, a o Juliette nie.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ten facet i ten kluczyk. To mi się wydaje nieco niepokojące, że facet idzie do lasu i daje coś takiego uczennicy Hogwartu, w dodatku nie udzielając jej żadnej informacji. Wgl, ciekawe czemu nie mogli po prostu spotkać się w wiosce, skoro dziewczyna i tak miała wypad. Taki kluczyk, niby niepozorna rzecz, ale myślę, że może odgrywać istotną rolę w tym opowiadaniu. Zwłaszcza po tej końcowej scenie. Ciekawe, jak ona się zakończy.
Zastanawia mnie też ten chłopak. Po co polazł do lasu? Trudno mi uwierzyć, że tylko na relaksujący spacer, zwłaszcza że chyba się domyśla, co tam robiła Juliette. I może też robił tam coś, czego nie powinien. Ciekawe, jak to rozwiniesz, i jak to wszystko potem się będzie wiązało z Syriuszem i pozostałymi :).
Ogólnie rozdział wypadł całkiem fajnie ^^.
No faktycznie rozdział dość króciutki ale intrygujący.S
OdpowiedzUsuńSzczególnie to spotkanie z mężczyzną.
Ciekawe czym jest ten kluczyk, który jej podarował.
Jaką tajemnicę w sobie trzyma?
Hmmm nie brzmi to najlepiej i czuje w tym kłopoty.
Oby nie wpakowała się bardzije niż już jest a znając życie kłopoty to drugie imię tej dziewczyny.
no i trochę lepiej poznałam Juliette.
Coraz bardziej ją w sobie cenię i nic dziwnego że polubiłam Twoje opowiadanie.
Wierzę, że następnym razem będzie mało.
4 strony to zdecydowanie za mało.
Postaraj się kochana chociaż na 5.
Tymczasem czekam na ciąg dalszy.
pozdrawiam!
No cóż, to był taki wprowadzający , a nie chciałam Was też zanudzić, ale kolejne rozdziały będą już dłuższe, a w momencie, kiedy Syriusz i Julie się poznają na pewno będą przekraczały pięć stron :D
UsuńHej.
OdpowiedzUsuńRozdział tajemniczy jednak spodobał mi się.
Rzeczywiście krótki ale pomógł mi zapoznać się z Julie. Widać, że jest nie ufna i zamknięta w sobie.
Życzę dużo weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
PS. czytałaś mojego bloga ?
Pozdrawiam Aleks <3
Rozdział faktycznie krótki, ale dzięki niemu lepiej poznałam Julie. Zaintrygował mnie ten kluczyk. Co w nim takiego jest, że czterdziestoletni facet bał się go miec? Pomijając fakt, że to nieco dziwne, że mężczyzna w takim wieku spotyka się z młodą dziewczyną w lesie tylko po to, aby dac jej jakiś kluczyk. Mam przeczucia, że ten klucz nie wróży nic dobrego i to przez niego z Julie zaczęło dziac się coś dziwnego. Owen wydał mi się ciekawą postacią. Nic o nim nie wiemy, jedynie to, że on wie coś ważnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. ;)
Hehehehehe, UWIELBIAM SYRIUSZA <3 NORMALNIE KOCHAM GO :D
OdpowiedzUsuńTo jest Bóg seksu :D To dopiero początek, ale ciekawi już od pierwszej linijki, nie mogę się doczekać następnej notki :D
Ja chcę BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO żebyś mnie informowała :D Podaję od razu numer GG: 1150089
Buziaki,
Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com
Jejku, końcówka straszna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się wkrótce!
Pozdrawiam, Lilka.
Zostałam tutaj na dłużej, bo Ben Barnes <3 Obejrzałam każdy film, w którym on się pojawił i jestem wręcz oczarowana tym panem <3 <3
OdpowiedzUsuńOkej, ale nie o tym miałam gadać. Lubię krótkie rozdziały. Nie wiem, czemu, chyba uważam, że lepiej nie rozwodzić się nad jedną sprawą przez 5 stron.
Tak, mówiąc szczerze, to rozdział na początku nie zaciekawił mnie za bardzo. Dopiero w momencie przekazania kluczyka coś się ruszyło. Potem jeszcze ten Owen. No i na sam koniec to omdlenie (serio, nie wiem, jak to nazwać xD). Podejrzewam, że to za sprawą kluczyka, no ale wszystko wyjaśni się na dniach, prawda? :D
Strasznie podoba mi się szablon. W gruncie rzeczy pewnie dlatego, że jest na nim Ben, ale nie tylko :)
Masz taki ciekawy styl pisania. Przypomina mi on jakiegoś znanego autora, tylko nie mogę sobie przypomnieć, kogo. Niemniej, bardzo mi się podoba :)
Całuski,
A.
jeszcze-o-nas.blogspot.com
O rany, widzę, że nie tylko ja darzę Bena ogromną miłością <3 ^^.
UsuńNie dziwię Ci się, że Cie nie zaciekawił, bo sama mam co do niego mieszane uczucia, musiałam jednak jakoś przedstawić Julie. Niemniej, kolejne rozdziały będą ciekawsze, a przynajmniej się o to postaram :).
Po pierwsze zostałam, bo dałaś do nowego odcinka piosenkę 30STM. A po drugie zwiastun do tego opowiadania po prostu mnie urzekł.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się rozdział. Troszkę bardziej mogliśmy poznać postać Juliette, która jest dość tajemnicza.
Zastanawia mnie rola tego całego klucza. Skoro ten facet bał się tego przedmiotu to w gruncie rzeczy musi ON mieć siły czarno-magiczne. Przecież gdyby tak nie było to nie bałby się go nawet trzymać.
Pojawienie się tego całego Owena jest dziwne. Na serio. Zaskoczyło mnie jego pojawienie się z tak zwanego znikąd. No i miałam wrażenie, że on wie więcej o powodzenie jej pojawienia się w Zakazanym Lesie, a nawet tym tajemniczym kluczu niż ona sama.
Zakończyłaś ten rozdział w dość zaskakujący sposób. Tak się nie kończy rozdziałów.
Proszę mnie nie informować o nowościach. Znikam ze świata bloggowego.
Życzę weny, wytrwałości i pomysłów w pisaniu każdej historii :)
Pozdrawiam.
Na początku chciałam podziękować za odzew na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że potrafisz zaciekawić. Na początek Juliette. Niepozorna dziewczyna, uczennica Hogwartu. A tu nagle jakiś gościu przychodzi, zabiera ją do lasu i daje kluczyk, który służy do nie wiadomo czego. Ja sama jestem ciekawa, cóż ten kluczyk otwiera. :)
A poza tym jeszcze ten chłopak, który także był w lesie. Co on tam robił?
Jest sporo tajemnic i pytań, ale w końcu wszystko się wyjaśni. :)
Czekam więc na nowy rozdział.
Pozdrawiam, A. :*
[upadli-aniolowie]
Witam!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mam złe przeczucie dotyczące tego faceta i kluczyka. Jestem również ciekawa, kim jest ten facet i po co Juliette ten klucz? Ciekawe...
Pozdrawiam ;D