Pierwszy plan
Syriusz Black
Parsknęłam
cichym śmiechem, widząc oszołomioną minę chłopaka. Był dokładnie taki, jakim go
sobie wyobrażałam: arystokratyczne kości policzkowe, szare oczy przynoszące na
myśl błyszczącą w słabych promieniach słońca taflę lodu i czarne włosy,
nonszalancko podkręcające się nad kołnierzykiem jego mundurka szkolnego. Posłałam
mu szeroki uśmiech i wskazałam fotel obity szarą skórą, który stał naprzeciw
mnie. Sama położyłam na kolanach notatnik i otworzyłam go na odpowiedniej
stronie, gdzie niechlujnym pismem wypisałam sobie wszystkie pytania, jakie
miałam zadać mojemu gościowi.
-
Gdzie ja jestem? – spytał, z podejrzliwą miną siadając na fotelu.
-
W specjalnym pomieszczeniu, który został stworzony po to, abym mogła
przeprowadzać wywiady potrzebne mi do pisania życiorysów – odpowiedziałam,
lekceważąco machając dłonią.
-
A niby, po co ci to?
-
To ja tu zadaję pytania. Jeśli będziesz ze mną współpracował, szybko skończymy.
W przeciwnym razie, będę cię tu trzymała całą wieczność. – Wywróciłam oczami. –
Jeśli chcesz, możesz się poczęstować. Prosto z Miodowego Królestwa. A więc,
Syriusz Black, lat siedemnaście, Gryfon, zgadza się?
-
Tak, ale…
-
Uciekłeś z domu do Jamesa Pottera, mam rację?
-
Czy naprawdę muszę…
-
Tak. – Zapisałam dane informacje w notesie, po czym ponownie na niego
spojrzałam. Wyglądał na dość sfrustrowanego.
-
A czy przynajmniej mogę się dowiedzieć, jak się nazywasz? – Westchnął
zrezygnowany i zaczął zastanawiać się nad wyborem ciastka.
-
Luie – odparłam, uśmiechając się lekko. – Więc, co skłoniło cię do ucieczki z
domu? – spytałam ostrożnie. Wiedziałam, że stąpam po grząskim gruncie, ale to
było ważne pytanie i po prostu nie mogłam go zlekceważyć.
Syriusz
odrzucił wszystkie uczucia i po prostu spojrzał się na mnie tak jakbym spytała
go o pogodę. Nie spieszył się z odpowiedzią. Powoli przeżuł ciastko, potem
rozparł się wygodnie w fotelu i podrapał po brodzie.
-
Rodzina i jej chore poglądy na temat czystości krwi. Uważają mugoli za robaki,
które należy wytępić, popierają Voldemorta, a mój młodszy brat – uśmiechnął się
gorzko – nawet stał się jednym ze Śmierciożerców, dość niedawno. Ja nie
popieram ich i sądzę, że wszyscy są równi. Dlatego uciekłem do Jamesa. Nawet
nie sądziłem, że jego rodzice tak ciepło mnie przyjmą. Sprawili, że czułem się
jak ich syn.
Pokiwałam
w zadumie głową i zapisałam to wszystko, starając się nie zapomnieć o choćby
jednym słowem.
-
Czy masz już jakieś plany na przyszłość?
-
Zostanę profesjonalnym piosenkarzem – odpowiedział. W jego tonie było tyle
powagi i szczerości, że kompletnie mnie to oszołomiło. Syriusz? Piosenkarzem? – Nie wierzysz mi? – Uniósł brwi, biorąc
kolejne czekoladowe ciasteczko. - Dziewczyno,
czy ty wiesz, jaki ja mam świetny głos? Posłuchaj tylko! Przyjdź w mym kociołku
zamieszaj, a jeśli dobrze to zrobisz, na nic już więcej nie czekaj, bo
nocą cię ktoś wynagrodzi! – zawył,
zamykając oczy.
Krzywiąc się,
zakryłam uszy, przez co mój notatnik upadł na podłogę. Przerażona spojrzałam na
Syriusza, który w pewnym momencie wybuchnął śmiechem. Trzęsąc się, podniósł
notes i podał mi go.
- D-dzięki –
wydukałam.
Prędko zanotowałam
z dwoma wielkimi wykrzyknikami, że Syriusz nie ma za knuta talentu do
śpiewania. Merlinie, prawie ogłuchłam!
- Przecież wiesz,
że sobie tylko żartowałem, nie?
- No jasne –
burknęłam. – Ale więcej tego nie rób, bo nie jestem pewna, czy moje błony
bębenkowe wytrzymają to drugi raz.
- A teraz, na
poważnie – powiedział, wciąż uśmiechając się głupkowato – razem z Jamesem
planujemy zostać Aurorami i przyłączyć się do tajnej organizacji Dumbledora.
- Tajnej… aa no
tak! – Przytaknęłam. – Zakon Feniksa – wymruczałam pod nosem, zapisując wypowiedź
Blacka.
- Zak… to ty o nim
wiesz? – Chyba go zaskoczyłam.
- No jasne, czemu
miałabym nie wiedzieć? – Spojrzałam na niego jak na idiotę. Wyglądał jakby
chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wyprzedziłam go. - Dlaczego jesteś tak bardzo przystojny?
Black zakrztusił
się powietrzem i minęła nieco ponad minuta nim opanował kaszel. Przez chwilę
patrzył się na mnie zaskoczony, prędko jednak zreflektował się. Na jego twarzy zawitał
szelmowski uśmiech, oczy zabłyszczały.
- Czemu akurat
takie pytanie? – Uniósł brwi.
- Ponieważ tysiąc
dziewczyny je sobie zadaje, a ja chciałabym poznać twoją odpowiedź.
- Eh, w porządku.
Ale nie sądziłem, że tak trudno jest odpowiedzieć na owe banalne pytanie. –
Przeczesał włosy. – Jestem taki przystojny, aby dziewczyny miały prawdziwego
faceta, do którego mogłyby wzdychać po nocach.
Przewróciłam
teatralnie oczami. Cały Syriusz. Kochany, ale czasem zbyt pewny siebie. Zamyśliłam
się na moment, po czym doszłam do wniosku, że mimo wszystko nie da się go nie lubić.
Prędko zanotowałam jego słowa i przeszłam do kolejnego pytania. Nie było ich
wiele, ponieważ chcę go tylko pokrótce przedstawić. Gdybym miała zamiar
opisywać go całego, zajęłoby mi to naprawdę wiele czasu i stron. Dlatego też
stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli rozwinę jego postać w rozdziałach.
- No dobrze, a co z
dziewczynami? Jaki masz do nich stosunek? Wiele ich już miałeś? Bo chodzą
plotki, że niezły z ciebie Casanova. – Przyjrzałam mu się z szerokim uśmiechem.
Prychnął i z
niedowierzaniem pokręcił głową.
- Kto ci takich
bzdur naopowiadał? Za bardzo szanuję kobiety, aby się nimi bawić. Bardziej
pasowało to do Rogacza, kiedy był młody. Ja po prostu kocham kobiety, bo są
piękne, niesamowite i subtelne. Nie potrafiłbym ich skrzywdzić – zaciął się, a
przez jego twarz przebiegł nieodgadniony cień. – Kiedyś miała miejsce pewna
sytuacja. Zdradziłem pewną dziewczynę, ale byłem wtedy młody i głupi. Nigdy
więcej nie popełniłem tego błędu. – Westchnął. – W każdym razie, mam teraz
dziewczynę, Amandę. Ale ostatnio zaczęła się dziwnie zachowywać… Nie ważne.
Jest naprawdę świetną dziewczyną. – Uśmiechnął się, zapewne mając przed oczami
jej twarz.
- No cóż, Syriuszu.
Bardzo dziękuję ci za te kilka minut, jakie mi poświęciłeś. To chyba wszystko,
ale pamiętaj, że jeszcze się nie rozstajemy.
- Jak to? Już?
Przecież ja dopiero zacząłem się rozkręcać…
- To dobrze, że
jesteś prawie gotowy, bo prawdziwe wyzwanie dopiero przed tobą. – Uśmiechnęłam
się tajemniczo.
Juliette Hartley
Dosłownie sekundę po tym, jak Syriusz opuścił pomieszczenie, drzwi
gwałtownie się otworzyły i wpadł mój kolejny gość. Średniego wzrostu blondynka
o niebywale dużych i intensywnie niebieskich oczach, rozejrzała się po
pomieszczeniu z wyraźną ciekawością. Otworzyłam notes na czystej stronie i zapisałam
niedbałym pismem: JULIETTE HARTLEY. SIÓDMA KLASA. RAVENCLAW. Sięgnęłam po dropsa i powoli go ssąc, czekałam aż Krukonka wreszcie zajmie miejsce,
na którym wcześniej siedział Syriusz.
- Cześć, ee, Luie,
nie? – Uniosła pytająco brwi, siadając na fotelu i pochylając się do stolika po ciasteczko, podobnie jak Syriusz.
- Tak –
odpowiedziałam przeciągle. – A ty Julie, mam rację?
Pokiwała twierdząco
głową. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że nie będę musiała
jej nic tłumaczyć, bo w przeciwieństwie do Blacka, poświęciła pięć minut na
przeczytanie mojego krótkiego listu. Myślę, że będzie nam się dobrze
rozmawiało.
- Więc, zacznę może
od tego, jak się mają twoje kontakty z ojcem?
Spytałam tylko o
ojca, ponieważ jej matka została dwa lata temu zabita przez powstający krąg
Śmierciożerców. Julie nie miała rodzeństwa, jedynie ojca.
- Ojciec jest mugolem,
a od śmierci matki nasze kontakty znacznie się pogorszyły… kiedy zaczął pić –
powiedziała, siląc się na obojętny ton. – Nie chce o tym gadać, czy możemy
przejść do następnego pytania?
- Oczywiście. –
Odchrząknęłam. - Czy w twoim życiu
wydarzyło się coś dziwnego, zaskakującego?
Zapadła cisza, w
ciągu której Julie zmarszczyła czoło i przez chwilę wpatrywała się w coś ponad
moim ramieniem. Cierpliwie czekałam, zastanawiając się, jaka będzie odpowiedź
dziewczyny.
- Nie –
odpowiedziała w końcu, patrząc mi się prosto w oczy.
Kłamała. Skąd te
przypuszczenia? Ponieważ sama ją stworzyłam i wiedziałam o niej o wiele więcej
niż ona sama. Byłam świadoma tego, co ją spotkało, a także tego, że czasem
lubiła… kłamać. Ale nie dlatego, że była zła – powodem było to, że wiele rzeczy
bagatelizowała. Poza tym, miała kilka tajemnic i nie bardzo kwapiła się, aby podzielić się nimi z kimś innym.
Więc, po co
robię ten wywiad? Oczywiście, niepotrzebne pytanie, on jest dla Was, aby choć trochę przybliżyć
Wam tą postać.
- Jak się
dogadujesz z przyjaciółmi? – zadałam kolejne pytanie, z pozoru zapominając o poprzednim.
- Nie mam
przyjaciół. – Wzruszyła ramionami. – Czasem trudno mi komukolwiek zaufać,
dlatego mam tylko znajomych, z którymi się świetnie dogaduję, a którzy nie
zmuszają mnie do mówienia im wszystkiego, czego chcą. Poza tym, tak jest chyba
lepiej. Nie siedzę sama wieczorami a i nie muszę się bać, że zaraz ktoś taki bliski mnie zrani, zostawi… nie muszę potem płakać. Wiem, że pewno niektórzy
powiedzą, iż przyjaciele są potrzebni i tak dalej, i tak dalej, ale mi tak jest
dobrze, naprawdę – zacięła się, a po chwili zastanowienia, dodała cichszym
głosem: - No i boję się cierpienia…
- Rozumiem, a będąc
już przy tym temacie, posiadasz chłopaka?
Westchnęła
zrezygnowana jakby spodziewała się takiego pytania, po czym przeczesała włosy i
oparła policzek na piąstce.
- Posiadać
posiadałam – mruknęła, przygryzając wargę. Jeszcze przez chwilę wahała się, aż
w końcu zaczęła opowiadać. – Na początku szóstej klasy zauroczyłam się w takim
jednym Ślizgonie, był ode mnie o rok starszy i wydawał się być naprawdę spoko. Potem,
z jakiegoś powodu zaczepił mnie w Miodowym Królestwie i zaczęliśmy rozmawiać na
różne tematy. Szybko okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Miesiąc
później byliśmy już parą. Wszystko wydawało się być super i w ogóle, ale
później… - Westchnęła przeciągle. – Wyszedł z niego prawdziwy Ślizgon, krzyczał
na mnie, przezywał mnie, ze dwa razy uderzył, a potem nakryłam go na zdradzie z
jakąś piętnastoletnią Puchonką. Tradycyjna przyczyna większości zerwań. Nieźle
był wkurzony, kiedy mu powiedziałam, że z nami koniec. Pamiętam, że gdyby nie jakiś
Gryfon, już byłoby po mnie – zakończyła, skubiąc skórę dokoła paznokci. – W każdym
razie, zapominając o tym, jakie jest następne pytanie? – Spojrzała na mnie z
wyczekiwaniem.
Przygryzłam
policzki od środka i po krótkim zastanowieniu, odezwałam się.
- A czy już wiesz,
co chcesz robić po opuszczeniu Hogwartu?
Tym razem długo nie
musiałam czekać na odpowiedź.
- Matka zawsze
chciała, żebym tak jak ona była Uzdrowicielką, ale mnie to nigdy nie kręciło. –
Posłała mi lekki uśmiech. – Nie mam ręki ani do roślin, ani też do eliksirów. Za
to uwielbiam obronę przed czarną magią i transmutację. Całkiem dobrze idzie mi
także Quidditch. – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Gram na pozycji szukającej
i naprawdę to kocham, więc pewnie gdyby nie czasy, jakie nadeszły, po
zakończeniu siódmej klasy spróbowałabym się dostać do jakiejś dobrej drużyny,
a tak to… to myślałam nad pracą w Departamencie Tajemnic, Auror, czy coś w tym
stylu. Chcę się po prostu zemścić za to, co zrobili mojej matce. – Zacisnęła usta
i aby ukryć targające nią w tej chwili emocje, chwyciła pieprznego diabełka.
- Wiesz, że często zemsta
do niczego nie prowadzi? Nie chodzi mi o to, żeby nie wymierzyć kary poplecznikom
Voldemorta za tyle zła, co zasiali, ale ogólnie… - Przyjrzałam jej się uważnie.
- Wiem o tym, ale to
przynosi ulgę.
Westchnęłam zrezygnowana,
powstrzymując słowa cisnące mi się na usta.
Drugi plan
Owen Philips
7 klasa, Hufflepuff
Crystal Ramsey
5 klasa, Hufflepuff
"Jestem taki przystojny, aby dziewczyny miały prawdziwego faceta, do którego mogłyby wzdychać po nocach." - och, Syriusz. ♥
OdpowiedzUsuńHahahha! :D
Hehehe racja, Syriusz the best <3
OdpowiedzUsuńBłagam, zrób coś z szablonem bo nie daję rady tego czytać. 1/10 tekstu jest za krańcem ekranu.
OdpowiedzUsuń